DŻUNGLA

Od wybuchu wojny na Ukrainie w ciągu roku Polska przyjęła 1,5 miliona ukraińskich uchodźców i udzieliła im niezbędnej pomocy, w tym zezwoleń na pracę i pobyt. Jednak kilka kilometrów na północ, na granicy z Białorusią, uchodźcy głównie z Bliskiego Wschodu i Afryki spotykają się z ostrą polityką antyimigracyjną.

Od listopada 2021 roku tysiące tych uchodźców próbowało przedostać się przez Puszczę Białowieską, ostatnią pierwotną puszczę w Europie. Las, nazywany przez niektórych uchodźców „Dżunglą”, jest niebezpiecznym i trudnym miejscem do przemierzania, zwłaszcza dla tych, którzy nie są przygotowani i nie znają surowego klimatu północno-wschodniej Europy. Wielu uchodźców utyka w lesie na dłuższy czas, gdzie są narażeni na ekstremalne warunki, brak jedzenia i wody, a zimą na wysokie ryzyko śmierci z powodu hipotermii. Jeśli zostaną złapani przez Straż Graniczną uchodźcy ci zazwyczaj są „odprawiani z powrotem na granicę”, co często oznacza pozostawienie ich nocą w lesie po stronie białoruskiej, bez świadków i ze zniszczonym telefonem, uniemożliwiając im kontakt ze światem. 

W lipcu 2022 r. polski rząd zakończył budowę muru antyimigracyjnego, który ma uniemożliwić migrantom wjazd do kraju. Jednak przepływy migracyjne trwają nadal, a nawet zaczęli napływać mieszkańcy z nowych krajów. Od początku kryzysu polski rząd penalizował także wszelkie formy pomocy humanitarnej w regionie, nazywając tych, którzy pomagają uchodźcom w lesie, mianem „idiotów i zdrajców”. Mimo to duża część miejscowej ludności wraz z wolontariuszami pochodzącymi z innych części Polski i zagranicy pomaga uchodźcom narażając się na duże ryzyko osobiste, w tym grzywny i aresztowania. Wielu z tych lokalnych pomocników doświadczyło PTSD (zespół stresu pourazowego) i martwi się, że sytuacja będzie się tylko pogarszać, ponieważ kryzys imigracyjny na tej granicy trwa, ale w dużej mierze zniknął z uwagi mediów.

Mur antyimigracyjny przechodzi również przez Puszczę Białowieską, zagrażając przepływom migracyjnym zwierząt i powodując nieodwracalne szkody w środowisku nawet poza granicami Polski.



W naszym projekcie postanowiłyśmy skoncentrować się na trzech aspektach. Po pierwsze, przeanalizowałyśmy i udokumentowałyśmy przepływy migracyjne przez tę granicę, badając stan i potrzeby uchodźców oraz sposób ich traktowania przez Straż Graniczną, porównując sytuację przed i po wybudowaniu ogrodzenia. Obserwacje wskazują, że ogrodzenie nie jest ani adekwatną, ani skuteczną odpowiedzią na kryzys migracyjny. Po drugie, udokumentowałyśmy wpływ kryzysu migracyjnego na mieszkańców, a także penalizację pomocy humanitarnej i jej wpływ na miejscową ludność. Te dwa aspekty mają znaczenie transgraniczne, ponieważ budowanie barier antyimigracyjnych i penalizacja pomocy humanitarnej mają miejsce również w innych przygranicznych krajach europejskich. Ta granica jest też jedyną w Europie, gdzie skuteczność bariery można porównać z pomocą udzieloną ukraińskim uchodźcom. Na koniec, zbadałyśmy transgraniczny wpływ muru na środowisko.

Prace nad projektem rozpoczęły się w sierpniu 2022 r., a zakończyły w maju 2023 r. W tym czasie prowadziłyśmy wywiady, prace badawcze oraz dokumentację terenową. Zdecydowałyśmy się również na zamieszczenie niektórych materiałów archiwalnych z początku kryzysu migracyjnego, które pomogą porównać sytuację przed i po wybudowaniu muru.

Produkcja tego projektu jest wspierana grantem z funduszu IJ4EU. Międzynarodowy Instytut Prasowy (IPI), Europejskie Centrum Dziennikarstwa (EJC) i inni partnerzy funduszu IJ4EU nie ponoszą odpowiedzialności za opublikowane treści i ich wykorzystanie.


Zdjęcie i tekst: Hanna Jarząbek



Współpraca: Eliza Kowalczyk


Aby zobaczyć cały projekt - przewiń w dół


AKTUALNOŚCI, PUBLIKACJE I ROZPOWSZECHNIANIE PROJEKTU - KLIKNIJ TUTAJ



PRZEZ LAS - MIGRACJA

Zdjęcia, grafiki i teksty - Hanna Jarząbek
Odkąd skrajnie prawicowy rząd doszedł do władzy w Polsce w 2015 roku, kraj ten zyskał reputację kraju zdecydowanie przeciwnego imigracji i anty uchodźczego. Polska kilkakrotnie sprzeciwiała się przyjętym przez Unię Europejską limitom przyjmowania uchodźców, ograniczając liczbę osób, które mogą ubiegać się o azyl. Wizerunek ten zmienił się jednak diametralnie wraz z wybuchem wojny na Ukrainie.

Zdjęcia polskich strażników granicznych, pomagających ukraińskim uchodźcom przekraczać granicę, niosących niemowlęta na rękach lub pomagających kobietom z walizkami, obiegły świat. Granicę codziennie przekraczały tysiące ludzi, a w krótkim czasie rozwinęło się mnóstwo sieci pomocy, opartych głównie na dobrowolnych inicjatywach ludności polskiej.

Polski rząd w rekordowym tempie przyznał zezwolenia na pobyt i pracę, a także zapewnił dostęp do służby zdrowia i świadczeń socjalnych zarówno uchodźcom, jak i Polakom, którzy otworzyli swoje domy dla uchodźców. Na arenie międzynarodowej zmieniło to postrzeganie Polski jako kraju anty uchodźczego. Jednak rzeczywistość jest bardziej złożona, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka: w 2022 r. Polska odrzuciła na swoich zewnętrznych granicach więcej uchodźców niż jakikolwiek inny kraj Unii Europejskiej.
Wschodnia granica Polski, która jednocześnie pełni rolę granicy zewnętrznej Unii Europejskiej, składa się z trzech odcinków: 498 km granicy z Ukrainą, 375 km granicy z Białorusią i 209 km granicy z należącym do Rosji Kaliningradem. Rzeczywistość na tych trzech granicach jest zróżnicowana, a istotnym czynnikiem determinującym traktowanie uchodźców jest często ich kolor skóry, pochodzenie kulturowe i religijne, a nie ich sytuacja czy stopień zagrożenia. Takie praktyki stanowią przykład dyskryminacyjnego podejścia w zarządzaniu polityką migracyjną przez Unię Europejską i jej państwa członkowskie, w tym Polskę.

Warto zaznaczyć, że przedstawione powyżej liczby prawdopodobnie są niższe od rzeczywistych i nie uwzględniają migrantów i uchodźców, którzy próbowali nielegalnie przekroczyć granicę Polski. Dane dotyczące zatrzymanych lub ujawnionych cudzoziemców przez Straż Graniczną za naruszenie lub próbę naruszenia granicy państwowej są niejasne. Wskazuje to na to, że w wielu przypadkach, gdy migranci zostają zatrzymani przez Straż Graniczną, są oni push-backowani (przeczytaj więcej o push-backach) na granicę bez dokumentacji ich przypadku i pozbawieni możliwości ubiegania się o azyl.

Zgodnie jednak z prawem międzynarodowym, każda osoba ma prawo ubiegać się o azyl, niezależnie od sposobu przekroczenia granicy. Prawo do azylu powinno być poszanowane przez wszystkie państwa. Dlatego nawet jeśli osoba przekroczyła granicę nielegalnie, nadal ma prawo ubiegać się o azyl i wnioskować o rozpatrzenie swojej sprawy. 
Od początku kryzysu migracyjnego na tej granicy, polski rząd unika używania terminu „uchodźcy” w odniesieniu do osób próbujących ją przekroczyć, zamiast tego nazywa ich „nielegalnymi migrantami”. Kryzys został sprowadzony do kwestii wojny hybrydowej, którą stara się prowadzić wspierana przez Rosję Białoruś, a kwestie humanitarne odsunięto na dalszy plan.

We wrześniu 2021 roku polski rząd zorganizował konferencję, na której przedstawiono tezę, że osoby zgromadzone na granicy z Białorusią stanowią poważne zagrożenie dla Polski. Rząd twierdził, że wielu z nich to agenci przygotowani do ataków na Polskę od wewnątrz, a niektórzy migranci mogą być nawet dewiantami seksualnymi, takimi jak zoofile czy pedofile. Podczas tej konferencji, transmitowanej przez TVP (największą stację Telewizji Publicznej), ministrowie Mariusz Kamiński (minister spraw wewnętrznych i administracji) oraz Mariusz Błaszczak (minister obrony narodowej) zaprezentowali zdjęcia (patrz poniżej), które rzekomo pochodziły z telefonów uchodźców, służące jako dowód na poparcie ich twierdzeń.

 Uwagi dotyczące pierwszego zdjęcia:  "Fot. 20 i 21...
Uwagi dotyczące pierwszego zdjęcia:
"Fot. 20 i 21 Zdjęcia pochodzące z urządzeniaob. Afganistanu SabrullahaS. Cudzoziemiec gromadził liczne materiały wskazujące na zaburzenia seksualne w kierunku pedofilii i zoofilii. Zwolennik talibów, do RP przybył szlakiem bałkańskim."
 Uwagi dotyczące drugiego zdjęcia:  "Fot. 11 Ob....
Uwagi dotyczące drugiego zdjęcia:
"Fot. 11 Ob. Afganistanu Mohammad R. T. na rosyjskim kursie wojskowym. Cudzoziemiec uczestniczył w czerwcu br. w uroczystości ukończenia szkolenia o charakterze wojskowym."  
 Uwagi dotyczące trzeciego zdjęcia:  "Fot. 3-4 Ob....
Uwagi dotyczące trzeciego zdjęcia:
"Fot. 3-4 Ob. Afganistanu YOUSUFI H. Zdjęcia dotyczą egzekucji (dekapitacja) oraz przedstawiają ciała zamordowanych osób."
Od tamtego czasu polski rząd utrzymuje stanowisko, że osoby próbujące przekroczyć tą granicę stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, starając się je dehumanizować i uniemożliwić jakąkolwiek empatię ze strony społeczeństwa. 

Sytuacja ta jest głęboko niepokojąca, ponieważ brak empatii i wroga postawa wobec uchodźców jest nie tylko sprzeczna z podstawowymi wartościami i zasadami społeczeństwa opartego na prawach człowieka, ale także prowadzi do niedopuszczalnych działań, takich jak naruszanie praw, przemoc fizyczna i dyskryminacja.

Przekaz rządu został w dużej mierze przyswojony przez polskie społeczeństwo. Według badania przeprowadzonego przez Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) pod koniec 2021 roku, 52% Polaków było przeciwnych udzielaniu azylu imigrantom na tej granicy, a 66% popierało budowę muru w celu uniemożliwienia im przechodzenia. Te statystyki wyraźnie wskazują brak empatii i solidarności z ludźmi, którzy uciekają przed wojną i prześladowaniami, szukając bezpiecznego miejsca do życia. Pokazują również sukces strategii dezinformacyjnej polskiego rządu, który zdołał wpłynąć na opinię publiczną i stworzyć atmosferę wrogości wobec uchodźców.

Większość osób próbujących przekroczyć granicę między Polską a Białorusią pochodzi z krajów dotkniętych wojną lub sytuacjami wysokiego ryzyka dla swoich obywateli, takich jak Syria, Jemen, Afganistan czy Irak. W związku z czym, niezależnie od tego, w jaki sposób dostali się oni do kraju, mają prawo ubiegać się o azyl. Z biegiem czasu dołączyły się inne narodowości, w tym obywatele Indii, krajów afrykańskich, a nawet Kuby. Jednak niezależnie od płci, wieku czy indywidualnej sytuacji, każdy jest narażony na ryzyko push-backu (przeczytaj o tym, czym jest push-back) za każdym razem, gdy próbuje przekroczyć granicę. Niestety, część polskiego społeczeństwa nadal wspiera Straż Graniczną, pomimo nieludzkiego traktowania uchodźców na tej granicy.


Czytaj więcej


Helsińska Fundacja Praw Człowieka - Raport "Granice Nienawiści"
   Zdjęcie:  Dwie wolontariuszki, w tym jedna lekarka,...
Zdjęcie: Dwie wolontariuszki, w tym jedna lekarka, udzielają pomocy Y.K (25 l., inżynier), syryjskiemu uchodźcy w stanie wychłodzenia drugiego stopnia. 12.12.2022
   Zdjęcie:  Y.K. czeka na przyjazd karetki. Mimo...
Zdjęcie: Y.K. czeka na przyjazd karetki. Mimo rekomendacji lekarki, która pomagała Y.K w lesie, nigdy nie został przewieziony do szpitala, tylko na Placówkę Straży Granicznej w Białowieży. Straż Graniczna odmówiła również lekarce towarzyszenia im podczas transportu Y.K na placówkę Straży Granicznej. 12.12.2022

HISTORIE Z LASU



Nie obchodzi mnie, do jakiego kraju trafię. Po prostu nie chcę umrzeć tutaj, w lesie, wiesz?

Mohammad, 50 lat Syria


Akram (32 l., Jemen, onkolog) i Mohammad (50 l., Syria) przebywali w lesie od 5 miesięcy. Przez kilka dni musieli pić wodę z bagien, filtrując ją przez szalik.

Pierwsze pytanie, jakie zadał nam Akram, brzmiało: „Czy możecie nas zabrać ze sobą?” Musieliśmy mu wytłumaczyć, że nie damy rady i że przewożenie ich samochodem może nas kosztować 8 lat więzienia za “handel ludźmi”. Obaj byli wyczerpani. Osobę w takiej sytuacji bardzo trudno zostawić w lesie, zwłaszcza w nocy. Następnego dnia prosili o dalszą pomoc. Inna grupa zaniósła im więcej jedzenia i okazało się, że Mohammad ma złamane żebro. Według moich źródeł miejscowi pomogli mu przejść przez odcinek lasu i kilka dni później dowiedzieliśmy się, że obaj są bezpieczni w Niemczech.

Puszcza Białowieska jest niezwykle trudnym miejscem do przemierzania i przeżycia, zwłaszcza dla osób nieprzygotowanych na surowy klimat północno-wschodniej Europy. Jest to obszar chroniony, charakteryzujący się bagnami i przewalonymi drzewami, co znacznie wydłuża czas przejścia nawet na kilkukilometrowym odcinku w porównaniu do normalnego lasu. Mimo to, i mimo istniejącego muru, ta trasa nadal jest uważana za bezpieczniejszą i łatwiejszą drogę do dotarcia do Europy, chociaż migranci często nie mają świadomości, przez jakie rodzaje lasów będą musieli przejść i przybywają nieprzygotowani. Większość z nich nie chce pozostać w Polsce, lecz ma nadzieję dotrzeć do Niemiec lub innego kraju europejskiego. Często przybywają nieświadomi, że zgodnie z prawem europejskim, jeśli chcą ubiegać się o azyl, muszą to zrobić w pierwszym kraju Unii Europejskiej, którego granicę przekroczą. W przypadku zatrzymania przez Straż Graniczną niektórzy starają się ubiegać o azyl, nawet jeśli planują wyjechać do innego kraju. W przeciwnym razie Straż Graniczna wrzuciłaby ich z powrotem do lasu po stronie białoruskiej, a oni musieliby ponownie przekroczyć granicę. Niektórzy tkwią w tej pułapce przez wiele miesięcy, poddawani wielokrotnym push-backom, narażeni na ekstremalne warunki, brak czystej wody i pożywienia, a zimą na wysokie ryzyko śmierci z powodu wychłodzenia.





Zdjęcia i tekst: Hanna Jarząbek

Zdjęcie: Akram i Mohammad otrzymują pomoc od wolontariuszy, Puszcza Białowieska, 23.10.2022
  Historie z początku kryzysu:    31 października 2021 r...
Historie z początku kryzysu:
31 października 2021 r - Piękny, jesienny wschód słońca. Ruszamy z mężem na zdjęcia przyrody, kierujemy się na tereny, gdzie spotykaliśmy łosie, podmokłe łąki tuż na granicy rezerwatu ścisłego Białowieskiego Parku Narodowego. Rozglądając się za ciemną sylwetką zwierzęcia dostrzegamy ruch między drzewami. 


Zdjęcie i tekst: Eliza Kowalczyk
  Historie z początku kryzysu:    28 kwietnia 2022 r -...
Historie z początku kryzysu:
28 kwietnia 2022 r - Wiedziałam, że idę do ojca z chorym dzieckiem. Sama myśl o tym, w jakim stanie ich znajdę i czy dam radę odpowiednio pomóc budziła we mnie ogromny lęk. Pod świerkami przy Wysokim Bagnie koczował ojciec z córką. Przeraził się na mój widok, ale zachował spokój i raczej nie miał możliwości ucieczki, bo dziecko leżało przykryte śpiworem bez ruchu. Dziewczynka nawet nie drgnęła.


Zdjęcie i tekst: Eliza Kowalczyk
 Ali (24 lata) był w grupie 8 osób, wszyscy z...
Ali (24 lata) był w grupie 8 osób, wszyscy z Syrii. Był bardzo zmęczony i jak się dowiedzieliśmy nie jadł i nie pił od 6 dni. Straż Graniczna zatrzymywała go już siedem razy i za każdym razem był wypychany z powrotem do lasu po białoruskiej stronie...
1 listopada 2022 r


Zdjęcie i tekst: Hanna Jarząbek

 Mohammad przybył z Jemenu do Rosji, a następnie do...
Mohammad przybył z Jemenu do Rosji, a następnie do Mińska z dwoma przyjaciółmi, Khalidem i Salimem. Byli w lesie od dwóch miesięcy i już dwa razy zostali zepchnięci na stronę białoruską przez polską Straż Graniczną... 
4 listopada 2022 r

Zdjęcie i tekst: Hanna Jarząbek
 Większość migrantów nie chce zostać w Polsce, ale...
Większość migrantów nie chce zostać w Polsce, ale ma nadzieję dotrzeć do Niemiec lub innego kraju europejskiego. Na ogół przyjeżdżają nieprzygotowani i nie wiedząc, że zgodnie z prawem europejskim, jeśli chcą ubiegać się o azyl, muszą to zrobić w pierwszym kraju Unii Europejskiej, w którym postawią stopę....
4 listopada 2022 r

Zdjęcie i tekst: Hanna Jarząbek
 Ta pięcioosobowa grupa uchodźców po raz pierwszy...
Ta pięcioosobowa grupa uchodźców po raz pierwszy przekroczyła granicę polsko-białoruską po podróży z Mińska do Moskwy. Coraz częściej zdarza się, że migranci wjeżdżają do Moskwy z wizą turystyczną lub studencką przed zorganizowaniem transportu do Mińska, a następnie przekroczeniem granicy z Polską. Od lata 2022 r. nastąpiła zmiana w pochodzeniu uchodźców – więcej osób przybyło z Afryki, Indii, Pakistanu, a nawet Kuby, oprócz tych z Bliskiego Wschodu.
1 listopada 2022 r

Zdjęcie i tekst: Hanna Jarząbek


 Dwóch mężczyzn, jeden to mieszkaniec okolicznej...
Dwóch mężczyzn, jeden to mieszkaniec okolicznej wsi a drugi przybyły w celach turystycznych, wybrali się w marcowe popołudnie zobaczyć mur z bliska. Wracając znaleźli 20 letniego Syryjczyka na drodze, 300 metrów od zapory na granicy. Leżał zrezygnowany, dygocąc z zimna. Był mokry i przemarznięty. Z jego opowieści wynikało, że wpadł do bagna. W mokrych ubraniach, w kaloszach bez skarpet nie nadążał za swoimi towarzyszami. Zostawili go samego. Nie miał zasięgu, internetu, nie wiedział jak znaleźć pomoc. 

Zdjęcie i tekst: Eliza Kowalczyk
 Fatima (imię zmienione, 30 lat z Iranu) brała udział w...
Fatima (imię zmienione, 30 lat z Iranu) brała udział w protestach w swoim kraju, przez co została umieszczona na czarnej liście. Podróżowała z mężem i przyjacielem. Raz zostali pushbackowani, a drugi raz polska Straż Graniczna poddała ich przemocy fizycznej i gazowi pieprzowemu. Fatima straciła przytomność i została przewieziona do szpitala, podczas gdy jej męża i przyjaciela prawdopodobnie wywieziono z powrotem na Białoruś….
18 marca 2023 r

Zdjęcie i tekst: Hanna Jarząbek
 Nocne interwencje są zwykle jeszcze bardziej...
Nocne interwencje są zwykle jeszcze bardziej skomplikowane, ponieważ istnieje większe ryzyko wykrycia. Idąc w stronę kryjówki uchodźców, w pewnym momencie usłyszeliśmy samochód i jedna z nas zobaczyła w oddali światła. W tym czasie w środku lasu mogła to być tylko Straż Graniczna. Padamy na zupełnie mokrą ziemię i chowamy twarze między listowiem, myśląc, że jeśli mają termowizję, to jesteśmy zgubieni...
23 października 2022 r

Zdjęcie i tekst: Hanna Jarząbek

 Y.K. 25-letni inżynier z Syrii przez kilka dni ukrywał...
Y.K. 25-letni inżynier z Syrii przez kilka dni ukrywał się w rezerwacie ścisłym Puszczy Białowieskiej, miejscu bardzo trudno dostępnym. Według lekarki, która towarzyszyła pomagającym mu wolontariuszom, był w drugim stopniu wychłodzenia....
12 grudnia 2022 r

Zdjęcie i tekst: Hanna Jarząbek

 Niestety na tej granicy nie ma zbyt wielu lekarzy, a pod...
Niestety na tej granicy nie ma zbyt wielu lekarzy, a pod ich nieobecność wolontariusze muszą nieść pomoc nie będąc do niej przygotowanym. Oprócz hipotermii, teraz niektóre urazy spowodowane upadkiem z muru mogą być bardzo poważne, jak połamane nogi czy żebra...
2 listopada 2022 r

Zdjęcie i tekst: Hanna Jarząbek

 Rysunki Nua i Noor, dwojga kurdyjskich dzieci z Iraku....
Rysunki Nua i Noor, dwojga kurdyjskich dzieci z Iraku. Wraz z rodzicami przedostali się do Mińska, gdzie początkowo spali w parku. Do granicy polsko-białoruskiej dotarli między listopadem a grudniem 2021 r., gdzie zostali zabrani przez białoruskich żołnierzy.
 Białoruscy żołnierze zastraszali ich, zmuszali do...
Białoruscy żołnierze zastraszali ich, zmuszali do agresywnych zachowań wobec polskich urzędników, dokonywali napaści fizycznych. Rodzina spędziła około 10 dni śpiąc w przy granicy lesie. Obecnie znjadują się w bezpiecznym miejscu w Niemczech.


PROBLEMY Z DOSTĘPEM DO POMOCY MEDYCZNEJ

Zdjęcia, audio i teksty - Hanna Jarząbek 

 
Od początku kryzysu polski rząd utrudniał dostęp do pomocy humanitarnej, a lekarze-wolontariusze, którzy starają się nieść pomoc, napotykają znaczne ograniczenia środków. Dodatkowo przez pierwsze 10 miesięcy obszar przygraniczny był całkowicie zamknięty, uniemożliwiając organizacjom humanitarnym i dziennikarzom dostęp do regionu. Choć zakaz ten został już zniesiony, duże organizacje na tym obszarze nie podjęły żadnych znaczących działań humanitarnych.

Polska Akcja Humanitarna utworzyła jedynie jeden magazyn w Białymstoku, oddalony o 80 kilometrów od granicy, gdzie nieformalne grupy mogą zbierać odzież i podstawowe artykuły dla uchodźców w lesie. Lekarze bez Granic są jedyną organizacją, która zatrudnia kilka osób do interwencji w lesie wraz z wolontariuszami z grup nieformalnych. Jednak nie posiadają bazy ani obozu, jak to zazwyczaj ma miejsce w podobnych sytuacjach w innych krajach. Ponadto, wezwanie karetki w lesie jest równoznaczne z powiadomieniem Straży Granicznej, co prowadzi do zatrzymania uchodźców. 

Najczęstsze problemy zdrowotne związane są z trudnymi warunkami, które panują w lesie, gdzie uchodźcy często spędzają długie okresy czasu. Brak dostępu do czystej wody pitnej i konieczność picia zanieczyszczonej wody bagiennej często prowadzi do poważnych problemów trawiennych i biegunek. Stopa okopowa (jak pokazano na zdjęciu obok) jest kolejnym powszechnym problemem wśród migrantów, którzy przebywają w wilgotnym środowisku, przechodząc przez bagna i rzeki bez możliwości zmiany ubrania lub umycia się. Latem wiele osób cierpi na odwodnienie, a zimą narażone są na hipotermię.

Lekarze udzielający pomocy w lesie działają w trudnych warunkach, często w nocy, bez możliwości korzystania ze światła czy narzędzi, które pomogłyby w postawieniu właściwej diagnozy. Często muszą dostosowywać leczenie do warunków panujących w lesie, nawet w przypadkach tak drastycznych jak naturalne poronienie.

Po zbudowaniu muru, do wszystkich tych problemów dochodzą teraz różnego rodzaju złamania, ponieważ ludzie próbujący wspiąć się na ścianę czasami spadają z wysokości do 5 metrów. Niektóre złamania wymagają skomplikowanych operacji i wielomiesięcznej rekonwalescencji. W takich przypadkach, jak również w przypadkach hipotermii, jedynym rozwiązaniem jest wezwanie karetki pogotowia, przy świadomości, że migrant zostanie zatrzymany i monitorowany przez Straż Graniczną podczas pobytu w szpitalu.

Według relacji kilku rozmówców, zdarzały się sytuacje, w których część uchodźców po zakończeniu pobytu w szpitalu była wywożona przez Straż Graniczną z powrotem do lasu i zmuszana do przejścia na stronę białoruską, i cała historia zaczynała się od początku.


Zdjęcie: Stopa okopowa powstaje, gdy stopy są wystawione na działanie niskich temperatur i wysokiej wilgotności przez długi czas. 23 października 2022 r
LUCYNA MARCINIAK
Lekarz z Gminnego Ośrodek Zdrowia w Białowieży


OLA G.
Ratowniczka i położna, pomaga
uchodźcom w Puszczy Białowieskiej

PAULINA B.
Lekarka pomaga uchodźcom w lesie
 Zdjęcie i tekst: Eliza Kowalczyk

PODCAST (polski) - LUCYNA MARCINIAK
lekarka Gminnego Ośrodka Zdrowia w Białowieży


  Zdjęcie: Zastrzyk, który ratowniczka musiała...
Zdjęcie: Zastrzyk, który ratowniczka musiała podać kobiecie z Iranu podczas interwencji w lesie. 18 marca 2023 r


Wywiad z Olą G.,
ratowniczką pomagającą uchodźcom w Puszczy Białowieskiej 


“Większość kobiet, która przechodziła przez granicę, zgłaszała, że jest we wczesnej ciąży. I one zgłaszają tę ciążę i myślą, że to je ochroni, że kobieta w ciąży jest pod takim parasolem i to we wszystkich kulturach tak jest, że są chronione bardziej. Ale niestety to nie działa na polskiej granicy. Pomimo tego, że one zgłaszają, że są w ciąży, również są pushbakowane. (przeczytaj więcej o pushbackach)

Zdarzyło mi się raz już dosyć wysoka ciąża, może trzeci, czwarty miesiąc ciąży. To była taka grupa do której ja chodzilam kilkukrotnie. To było małżeństwo, chyba z Kongo, z dwójką swoich dzieci. Dziewczynka miała około trzech, czterech lat i chłopiec miał chyba siedem. I w pewnym momencie, kiedy oni już byli właściwie gotowi do tego, żeby ruszyć dalej, kobiecie odeszły wody i zaczęła po prostu ronić. I byłam z nią od początku do końca, podłączyłam jej kroplówkę, podałam jej leki przeciwbólowe i poczekałam, aż po prostu skończy się poronienie przy dzieciach i przy mężu. Oni byli cały czas przy niej, bo nie było możliwości gdzieś oddzielenia, ich rozdzielenia i oni byli świadomi tego, co się dzieje.
 
Wiedziałam, że jestem przy tej kobiecie i że będę. Jeżeli rzeczywiście stan się zacznie pogarszać, czyli np. będzie niekontrolowane krwawienie, to oczywiście ja tę pomoc wezwę, ale przypuszczam, że gdybym ja wezwała to pogotowie wcześniej, to owszem, kobieta trafiłaby do szpitala, ale dzieci z mężem nie trafiłyby ani do ośrodka, ani do domu, nie otrzymaliby azylu i zostaliby po prostu zpushbakowani do Białorusi jestem prawie pewna, bo to była rodzina, która była kilkukrotnie pushbakowana tak, z tymi dziećmi, z tą kobietą w ciąży. To były 3 albo czwarta próba przejścia przez granicę i wiedziałam, że jeżeli ich rozdzielimy, to jmogą nigdy już się nie spotkać.
 
Takie sytuacje się zdarzają, że są te rodziny rozdzielane, że dzieci są pusbakowane do Białorusi i dlatego się nie zdecydowaliśmy na to. Stwierdziliśmy, że będziemy po prostu przy tej kobiecie i zobaczymy, jak sytuacja się rozwinie. Była przez ten czas zaopiekowana przez nas i później ruszyli w dalszą drogę.” - Ola G.
 
PODCAST (polski) - Ola G.
Ratowniczka i położna, pomaga
uchodźcom w Puszczy Białowieskiej


  Zdjęcie: Uchodźca z Senegalu pokazuje obrażenia...
Zdjęcie: Uchodźca z Senegalu pokazuje obrażenia spowodowane concertiną umieszczoną na górnej części muru granicznego; 21 sierpnia 2022 r


Kasia (43 lata), interesowała się tym co dzieje się na granicy od samego początku. Zgłosiła się do Grupy Granica jako wolontariuszka, przeszła parę szkoleń online, aby wiedzieć jak w terenie pomagać. Była też parę razy w lesie i sumie o tym, że zdecydowała się skupić na wspomaganiu uchodźców w szpitalu zaważył fakt, że bardzo blisko szpitala mieszka i widziała bezpośrednio jak duża jest potrzeba aby tam się zaangażować. 

Udzielała się jako wolontariuszka przez 10 miesięcy, okres kiedy strefa graniczna była zamknięta. W lipcu 2022, ponieważ kryzys na granicy nie zmalał a nowo powstały mur spowodował, że migranci są teraz ofiarami poważniejszych obrażeń, konieczność podtrzymania jej pracy przy szpitalu okazała się oczywista. Aby móc ją nadal wykonywać, Kasia została zatrudniona przez Stowarzyszenie Egala jako Hospital Caseworking Coordinator.  

Do jej obowiązków należy zatroszczenie się to aby każdy uchodźca dostał odpowiednie informacje, był odpowiednio traktowany oraz miał dostęp do podstawowych rzeczy typu czyste ubranie, telefon itp. Poprzez Stowarzyszenie pokrywa się również koszty lekarstw, które często Kasia musi wykupić po wypisaniu pacjenta ze szpitala. Aktualnie, po zbudowaniu muru dochodzą dodatkowo koszty ortez i kul, ponieważ coraz częściej do szpitala trafiają migranci z połamanymi kończynami. 

Jako pełnomocnik Kasia śledzi również losy pacjentów po wypisaniu ich ze szpitala. Z jednej strony, aby upewnić się, że nie zostaną oni ponownie wyrzuceni do lasu po białoruskiej stronie. Z drugiej strony, aby monitorować sytuację i potrzeby tych osób w czasie detencji w Ośrodkach dla Cudzoziemców. 

„Na początku wszystko było organizowane na gorąco. Jak tylko Grupa Granica się dowiadywała, że jakiś migrant ma trafić do szpitala, co zawsze wiązało się z obecnością Straży Granicznej, starali się tam jak najszybciej i liczną grupą dostać. Czasami udawało im się nawet ściągnąć jakieś media, bo najważniejsze było to aby się upewnić, że ta osoba naprawdę do tego szpitala będzie przyjęta i że nikt jej nie wyrzuci z powrotem do lasu. To było takie trochę trudne, dużo zamieszania, stresu co w szpitalu nie pomaga, bo przecież tam są chorzy ludzie i sami lekarze czuli się też tym wszystkim przytłoczeni. Więc pojawił się pomysł aby stworzyć jakieś podłoże bardziej zorganizowanej współpracy między szpitalem a wolontariuszami,którzy pomagają uchodźcom i którzy mogli ze swojej strony wnieść całą nabytą już wiedzę, dostęp do tłumaczy i pomóc w organizowaniu ubrania, bo to też bardzo często było potrzebne. No i nawiązała się taka grupa szpitalna, bo pacjentów było dużo, trzeba było na zmianę do nich chodzić… czytaj dalej poniżej 



Zdjęcie: Kasia w jednym ze szpitali na Podlasiu, gdzie pomaga uchodźcom. 18 grudnia 2022 r
 Zdjęcie: Najczęstsze obrażenia, jakich doznają uchodźcy...
Zdjęcie: Najczęstsze obrażenia, jakich doznają uchodźcy próbujący przekroczyć granicę i las; tutaj odmrożone stopy. 18 grudnia 2022 r
 Zdjęcie: Od czasu zbudowania muru wielu spada z...
Zdjęcie: Od czasu zbudowania muru wielu spada z konstrukcji i łamie sobie kończyny. 18 grudnia 2022 r
 Zdjęcie: Najczęstsze obrażenia, jakich doznają uchodźcy...
Zdjęcie: Najczęstsze obrażenia, jakich doznają uchodźcy próbujący przekroczyć granicę i las: tutaj rany po cięciu concertiną. 18 grudnia 2022 r
"Dzięki temu, że szpital się na tę współpracę zgodził, mieliśmy w ogóle możliwość dotrzeć do tych ludzi, wytłumaczyć im jaka jest ich sytuacja, zaproponować pomoc, zapytać czy chce złożyć wniosek o ochronę międzynarodowa i podpisać pełnomocnictwo. To jest taki dokument - mamy go w wielu językach: perski, kurdyjski, angielski, francuski, arabski -  który jako pełnomocnika upoważnia mnie do otrzymywania informacji, do wglądu do dokumentacji medycznej lub interweniowania w jakichś sprawach administracyjnych. Bez tego ci migranci po wypisaniu ze szpitala i odebraniu ich przez Straż Graniczną, mogliby  być pushbakowani z powrotem na stronę białoruską, znikali by po prostu i nikt by nie był w stanie się dowiedzieć co się z nimi stało. 

Czasami w szpitalu robimy po prostu bardzo podstawowe rzeczy. Pomagamy pielęgniarkom właśnie przy tym pierwszym wywiadzie z pacjentem, przede wszystkim dzięki temu, że my dosyć szybko mieliśmy listę tłumaczy do których można było zadzwonić i byliśmy w stanie szybciutko ten wywiad przeprowadzić. Później zorganizowaliśmy też na terenie szpitala magazyn rzeczy dla uchodźców, bo te osoby, które były przywożone z lasu, gdzie często spędzały długi czas, miały rzeczy po prostu brudne, często przesiąknięte i większość nadawało się tylko do spalenia, np. jakieś pocięte spodnie z plamami krwi itd. Zawsze pytaliśmy się pacjentów co z tym zrobić. Zazwyczaj sami mówili, żeby wyrzucić, ale czasami ktoś chce coś zachować, pewnie dlatego, że to wszystko co mu pozostało po jego kraju i domu. Wtedy po prostu brałam do domu, i we własnej pralce prałam te kurtki, ciuchy, nawet bieliznę, wszystko, co mieli po prostu. Raz jeden mężczyzna wyjął nagle coś z kieszeni, jakieś zawiniątko, jakaś modlitwa; ucałował ją i schował mówiąc, że resztę mogę wyrzucić. Czasami mam jeden wieczór na to, więc szybko piorę, suszę i z powrotem do szpitala. Ale czasami patrzysz na te wiszące obce męskie majtki w twoim domu, gdzie ty masz męża i dzieci, i myślisz sobie, że to jest wszystko dziwne, jakieś nienormalne i szalone. 

Raz zdarzyła nam się też sytuacja, młody chłopak 31 lat, Syryjczyk, spadł z muru i złamał nogę. Przywieźli go do szpitala i wśród tych jego rzeczy był plecak z pociętymi szelkami. Okazało się, że to Straż Graniczna mu pocięła, żeby nie mógł go sobie już założyć. Była też taka sytuacja, że w zimie kobieta wyszła w klapkach ze szpitala. Straż graniczna ją „odprowadzała” z powrotem do granicy a my za późno się dowiedzieliśmy i nie mieliśmy możliwości jej dowieść odpowiednich ubrań. 

Przez cały czas pobytu migranta w szpitalu pilnuje go Straż Graniczna. Najpierw siedzieli w pokojach, teraz już na korytarzu. No i oni niestety często mi utrudniają kontakt z pacjentem. Podnoszą głos, krzyczą, straszą mnie policją. Czasami nawet zdarzało się, że próbowali mi wyrwać z ręki papiery, które właśnie z migrantem podpisywałam. Im się to w ogóle nie podoba, że jakieś dokumenty się z uchodźcami podpisuje. 

To są bardzo trudne momenty, z jednej strony ja nigdy nie byłam jakąś tam wojowniczką a tutaj muszę mieć wystarczającą siłę aby się takiemu Strażnikowi przeciwstawić i przypomnieć mu, że każdy pacjent, bez względu na pochodzenie, kolor skóry czy to jak przekroczył granicę, ma podstawowe prawa i tego trzeba przestrzegać. Z drugiej strony, są wokół ciebie inni pacjenci, którzy widzą przedstawiciela władzy i jakaś szarpaninę, słowną lub nie, ze mną i też nie wiem co oni o tym wszystkim myślą. I w końcu jest ten biedny uchodźca, który jest często obolały, po operacji, wystraszony, i nawet jeśli wszystkiego nie rozumie, to zdaje sobie sprawę z całej sytuacji."
 Zdjęcie: Straż Graniczna pilnuje uchodźców...
Zdjęcie: Straż Graniczna pilnuje uchodźców hospitalizowanych po zranieniu podczas próby przejścia przez ogrodzenie; 18 grudnia 2022 r
 Zdjęcie: A. (25 l., Jemen, chce pozostać anonimowa)...
Zdjęcie: A. (25 l., Jemen, chce pozostać anonimowa) hospitalizowana po złamaniu nogi podczas przekraczania muru na granicy; 18 grudnia 2022 - przeczytaj jej historię
"Straż Graniczna, przy zatrzymaniu odbiera uchodźcom wszystko: telefony, paszporty i to wszystko idzie do depozytu. Więc ten człowiek leży na sali, załóżmy po operacji i nie ma nawet możliwości skontaktować się z rodziną ani powiadomić w jakim jest stanie i gdzie się znajduje. No więc ja im udostępniam mój telefon bo uważam, że pacjent ma prawo do kontaktu z rodziną. I tu też zaczynają się często kłótnie ze Strażnikami. Staram się zawsze być stanowcza i spokojna. Ale jak  wychodzę z oddziału, już na korytarzu potrafię się po prostu rozpłakać. Bo nie mogę patrzeć na to jak ten migrant jest przez tą Straż Graniczną traktowany. Funkcjonariusz nie powinien być od tego, żeby człowiek się go bał. On może powiedzieć jakie są jego obowiązki, że musi pilnować, że ten uchodźca nie ma prawa wyjść ze szpitala. Ale to nie znaczy, że ma nadużywać swojej władzy. Tym bardziej w takiej sytuacji, gdy ta osoba jest chora, leży, więc nie przedstawia jakiegokolwiek zagrożenia fizycznego ani nie ucieknie. 

Jest takie jakieś bardzo mało ludzkie podejście do tych migrantów. Pamiętam jak kiedyś przywieźli ojca z 9-letnią dziewczynką (przeczytaj ich historie). Ona trafiła w bardzo ciężkim stanie i miała jakieś poważne schorzenie. Karetka przyjechała oczywiście w obstawie Straży Granicznej. Ojciec widać było, że był bardzo przestraszony. I tu nagle słyszę jak jeden z tych strażników komentuje pielęgniarce: „O proszę jak narażają dzieci na niebezpieczeństwo! Żeby do lasu dziecko wziął, to jaki z niego ojciec!” Ten ojciec uciekał z kraju gdzie dla jego dziecka nie było ratunku i gdzie on, pracując na trzy etaty nie był w stanie zapewnić mu odpowiedniej opieki lekarskiej. I nie zatrzyma się taki funkcjonariusz, nie zastanowi się nad tym dlaczego ten człowiek znajduje się w ogóle w takiej sytuacji, jedyne co to szydzi z niego i negatywnie go ocenia. A ja widzę tylko jak siedzi ten ojciec w tej karetce i mu się kolana telepią, bo jest przerażony. 

Innym razem, będąc szpitalu i czekając na wizytę u lekarza z babcią, widzę, jak podjeżdża furgonetka Straży Granicznej. Otwierają się tylne drzwi i wyciągają za nogi kobietę. Ona nie siedziała na siedzeniu i nikt jej nie powiedział, że ma wyjść. Po prostu wyciągnęli za nogi leżącą kobietę. Byłam w szoku. Wyszłam i mówię do tych Strażników: „Panowie tak się człowieka nie traktuje!” A oni do mnie, że nie mam prawa się wtrącać. 

Jedyne co w tym wszystkim pociesza trochę to postawa lekarzy. Oni naprawdę czasami stają na głowie, żeby móc tym ludziom jak najbardziej pomóc. Nie ma podziału czy to jest Polak czy cudzoziemiec ani tym bardziej jak on się przez granicę przedostał. To jest po prostu pacjent, którego trzeba wyleczyć. 

Ja ciągle powtarzam: bezpieczeństwo nie wyklucza człowieczeństwa. Chcemy bezpiecznych granic, chcemy bezpiecznej Polski, dobrze, ale trzeba być człowiekiem. To są ludzie, którzy się pojawiają i trzeba im udzielić pomocy, wsparcia. I respektować ich prawa i nasze konwencje, które sami podpisaliśmy jako państwo. Często słyszę, czy to od strażnika czy po prostu od jakiejś napotkanej osoby, że przecież ci ludzie przekroczyli nielegalnie granicę, więc to co ich spotyka, to jakby się im należy. A Polacy to co? Nie wyjeżdżali nielegalnie? Cały czas jadą. Wszyscy oburzają się, że sami mężczyźni próbują przekroczyć granicę. Po pierwsze, nieprawda; miałam często kobiety, a jedna ciężarna właśnie niedawno urodziła. Po drugie, nawet jeśliby tak było, to przepraszam jak rodzina polska decyduje o wyjeździe jakiegoś członka za granicę, to kto jedzie? Głównie mężczyźni. Kobieta zostaje w domu opiekować się dziećmi a mężczyźni jadą zarobić. Nie ma ludzi nielegalnych, jest jeden świat, którym powinniśmy się podzielić.” - Kasia


DOBROWOLNA POMOC OD LOKALNYCH MIESZKAŃCÓW

Zdjęcia, audio i teksty: Hanna Jarząbek 
 "Przez kilka miesięcy mieliśmy głębokie...
"Przez kilka miesięcy mieliśmy głębokie przekonanie, że wobec panującego stanu wyjątkowego i braku możliwości przyjazdu z zewnątrz żadnej instytucji czy organizacji humanitarnej, które powinny się zająć tymi ludźmi w takich sytuacjach, wszystko spoczywało w naszych rękach. Odczuwaliśmy ogromną odpowiedzialność, ale jednocześnie bezsilność, co było bardzo przygnębiające. To nas sparaliżowało. Naprawdę trudno było wówczas zająć się czymkolwiek innym.”

 "Widziałem przemoknięte i przemarznięte dzieci,...
"Widziałem przemoknięte i przemarznięte dzieci, które po prostu płakały. Zobaczyłem kobietę, która drżała z zimna i również płakała. To było na początku listopada zeszłego roku, kiedy było naprawdę zimno. Była grupa ludzi, która przekroczyła rzekę. Wśród nich były kobiety i dzieci, a ta konkretna kobieta tylko szlochała. Widziałem, że cierpi, że jest jej zimno. Takie obrazy pozostają w pamięci. Pamiętam również sytuacje, w których widziałem, jak ci ludzie byli prześladowani, na przykład kiedy podchodziłem do nich, a oni chwytali mnie za nogi i błagali, żebym nie wezwał policji. To bardzo smutne, że ci ludzie są tak przerażeni".


 Kiedy rozpoczął się kryzys na granicy, Przemek (imię...
Kiedy rozpoczął się kryzys na granicy, Przemek (imię zmienione) zaczął z kilkoma znajomymi chodzić do lasu, by nieść pomoc. Pewnego razu znaleźli grupę uchodźców i zorientowali się, że troje z nich ma problemy zdrowotne: jeden miał problemy z sercem, inny miał ponad 60 lat i wykazywał oznaki wyczerpania, a trzeci miał poważną kontuzję nogi: „Zadzwoniliśmy po karetkę, która przyjechała, ale powiedzieli nam, że ze względu na pandemię mogą zabrać tylko jedną osobę, więc zabrali tę z kontuzjowaną nogą. Tego człowieka z problemami z sercem nawet nie zbadali a tym, który miał 60 lat nawet się nie zainteresowali. Ten 60 latek zaczął nawet płakać. Nie wiem, co się z nimi stało, zabrała ich Straż Graniczna, i resztę mogę sobie tylko wyobrazić”.

PODCAST (polski)
G.T., lokalna mieszkanka, która pomagała uchodźcom w lesie


Od początku kryzysu uchodźczego (jesien 2021 roku) polski rząd penalizował wszelką pomoc humanitarną udzielaną na tej granicy (więcej informacji o penalizacji), traktując tych, którzy jej udzielają, jako "idiotów i zdrajców". W wyniku tego większość lokalnych mieszkańców i wolontariuszy, którzy angażują się w pomoc w lesie, woli pozostać anonimowa, nie tylko ze względu na swoje bezpieczeństwo, ale także po to, aby móc kontynuować to wsparcie, nie narażając uchodźców na dodatkowe niebezpieczeństwo.

Przez okres 10 miesięcy strefa przygraniczna była zamknięta, uniemożliwiając organizacjom humanitarnym i dziennikarzom dostęp. Miejscowa ludność zaczęła samodzielnie pomagać uchodźcom, jednak nie miała wcześniejszego przygotowania ani wsparcia psychologicznego. Czuła się opuszczona, mając poczucie, że życie uchodźców zależy wyłącznie od nich. Po półtorarocznym kryzysie wiele osób cierpi na zespół stresu pourazowego (PTSD), doświadczając frustracji i braku nadziei na poprawę w przyszłości. Długotrwała izolacja ich wyczerpała, i mimo że teraz mogą wchodzić i wychodzić z obszaru przygranicznego, wciąż czują się opuszczeni, ponieważ zauważają, że niewiele się naprawdę zmieniło. Choć mur został zbudowany, uchodźcy nadal przekraczają granicę, a pomoc w lesie jest wciąż potrzebna, tak jak na początku kryzysu. Brakuje jednak adekwatnej i skutecznej reakcji systemowej, a wszelka udzielana pomoc humanitarna nadal pozostaje nieformalna.

W regionie działa kilka nieformalnych grup, które od samego początku kryzysu udzielają wsparcia uchodźcom. Jedną z największych i najlepiej zorganizowanych jest Grupa Granica, skupiająca kilkanaście stowarzyszeń, miejscowych mieszkańców oraz wolontariuszy zarówno z Polski, jak i spoza jej granic.

W lipcu 2022 roku zniesiono stan wyjątkowy, ale organizacje humanitarne wahają się, czy powinny zakładać swoje bazy w regionie. Z jednej strony uwaga skupia się głównie na ukraińskich uchodźcach, a z drugiej strony władze znacznie utrudniają wszelkie interwencje na granicy. Obecnie jedynie Lekarze Bez Granic zatrudniają personel medyczny i ratowniczy (czytaj więcej o dostępie do pomocy medycznej) do pracy w lesie razem z wolontariuszami z grup nieformalnych. Wezwanie karetki prowadzi do przybycia Straży Granicznej i zatrzymania uchodźców.

Wolontariusze zapewniają ubrania, żywność, a w razie potrzeby także lekarstwa oraz czasami karty SIM lub powerbanki do telefonów. Często uchodźcy mają mokre ubrania i buty po przejściu przez bagna lub rzeki. W nagłych przypadkach wolontariusze czasami muszą udzielać pomocy w środku nocy, docierając do trudno dostępnych miejsc. Zazwyczaj ludzie nie mówią otwarcie o świadczonej pomocy, zwłaszcza jeśli wykracza ona poza podstawowe potrzeby, takie jak jedzenie i odzież. Ci, którzy oferują schronienie uchodźcom w swoich domach, starają się zachować anonimowość, o ile to możliwe. Niemniej jednak, wsie na Podlasiu są małe i każde nietypowe zachowanie przyciąga uwagę. P., kobieta, która gościła dwie rodziny uchodźców w swoim domu, (przeczytaj jej historię) opowiedziała mi, że przestraszyła się, gdy ekspedientka zaczęła zadawać jej wiele pytań i komentować: "Ostatnio kupujesz dużo chleba... Nie wiedziałam, że tak bardzo lubisz konserwy rybne, nigdy wcześniej ich nie kupowałaś". Zdała sobie sprawę, że musi uchodźców w jej domu nie są już bezpieczni, ponieważ nie mogła być pewna, czy ktoś nie wezwie Straży Granicznej i nie złoży na nią donosu. 
  Zdjęcie: Jeden z magazynów założonych przez...
Zdjęcie: Jeden z magazynów założonych przez wolontariuszy przy wsparciu społeczeństwa obywatelskiego i różnych stowarzyszeń (polskich i zagranicznych); 11 grudnia 2022 r
PODCAST (polski)
G.K, lokalna mieszkanka, która gościła w swoim domu uchodźców


"W kwietniu odkryłam dwie rodziny w lesie zaledwie sześć kilometrów od mojego domu. Było tam czworo dzieci, w tym dwuletnie dziecko i nieco starsza dziewczynka. Szybko je odnalazłam, ponieważ znam okolicę. Kiedy przyjechałam, zobaczyłam młodego mężczyznę klęczącego w przerażeniu, błagającego mnie, abym nie wzywała żadnych służb. Za nim były dzieci, wszystkie z tym samym strachem i przerażeniem na twarzach. Obecni byli również trzej dorośli wraz z 13-letnią dziewczynką i 14- lub 15-letnim chłopcem. W oczach dzieci odbijał się ten sam strach, który tylko pogłębiał trudności tego momentu.

Dowiedziałam się, że zostali pushbakowani 31 razy i przebywali na granicy od października, włączając w to pobyt w obozie w Bruzgi. Duże wrażenie wywarła na mnie również żona mężczyzny z drugiej rodziny, który miał troje dzieci. Kiedy przyjechałam, wolontariusze podawali im zupę, ale kobieta siedziała z boku, nie okazując żadnych emocji. Wyglądało na to, że straciła wszelką nadzieję i wiedziała, że i tak wkrótce zostaną złapani i deportowani. Przerażenie w ich oczach i strach, że mogę ich zdradzić, były najbardziej poruszającymi aspektami tego doświadczenia.

Po przejściu przez wszystkie te sytuacje nie jestem pewna, czy jestem gotowa ponownie gościć kogoś w potrzebie w moim domu. Myśl o tym mnie przeraża i nie wiem, czy jestem w stanie to znosić emocjonalnie i psychicznie. Sytuacja z ostatnią osobą, która pojawiła się w moim domu, doprowadziła mnie do granic wytrzymałości i poczułam, że tracę zdrowie psychiczne. O wiele łatwiej jest mi iść do lasu i pomagać tam, niż mieć kogoś u siebie w domu. Nie wyobrażam sobie, co by się stało, gdybym znalazła się znów w takiej sytuacji. To wszystko było dla mnie zbyt intensywne i przytłaczające, i nie jestem pewna, czy moja nadwrażliwość nie odgrywa w tym roli.
Jednak czuję się wystarczająco silna, aby iść do lasu i tam pomagać. Wolę, żeby tak zostało i żeby nikt nie przychodził do mojego domu. 

Wiem, że to może zabrzmieć okrutnie, ale to kwestia samoobrony. Miniony rok był jak koszmar i nie potrafię zaakceptować, że mój raj na ziemi został zamieniony w piekło." - G.K.


Nieformalne inicjatywy pomagające uchodźcom na polsko-białoruskiej granicy:

Grupa Granica
Punkt Interwencji Kryzysowej - Klub Inteligencji Katolickiej
Fundacja Ocalenie

 A. jest antropolożką i mieszka poza Podlasiem. Nigdy...
A. jest antropolożką i mieszka poza Podlasiem. Nigdy wcześniej nie interesowała się specjalnie kwestią migracji. Kiedy kryzys rozpoczął się na Podlasiu, jej córka (wtedy 19-letnia) jako pierwsza zaangażowała się, zaczynając od przygotowywania jedzenia, a potem udając się do lasu z pomocą. A. słuchała historii opowiadanych przez córkę i w końcu zdecydowała również zapisać się jako wolontariuszka.

P. (matka 10-letniego chłopca) gościła w swoim domu dwie rodziny uchodźców. Ciekawskie pytania ekspedientki dotyczące zwyczajów zakupowych P., na przykład dlaczego kupuje więcej chleba niż zwykle i dlaczego zaczęła kupować konserwy rybne, uświadomiły jej, że jej goście mogą być zagrożeni. P. obawiała się, że ktoś może zawiadomić Straż Graniczną o obecności uchodźców w jej domu. W rezultacie zdecydowała, że przebywanie z nią nie jest już dla nich bezpieczne.

Czytaj więcej
 “Od samego poczatku wiedzielismy, że nie można...
“Od samego poczatku wiedzielismy, że nie można ufać Straży Granicznej, ponieważ robią push-baki. Pamiętam taką grupę somalijczyków: dziewięciu nastolatków i jedną, chyba pełnoletnią osobę. Podczas ich zatrzymania jeden z funkcjonariuszy, który nie wiedział że jest nagrywany, powiedział, że ich zawiezie na placówke, chyba że zmieni zdanie. 

Na początku, spotykaliśmy ludzi, którzy mieli wykupione ubezpieczenie podróżne na całą rodzinę. Raz jedna rodzina, z dziećmi w różnym wieku, pokazała mi taki dokument. Mieli wykupiony pakiet na wycieczkę z ubezpieczeniem, dwa-trzy dni zwiedzania, czego nikt nie robił, a później taksówka ich podwoziła pod linię graniczną i mówiono im, że mają przed sobą najtrudniejszy etap, czyli 15-kilometrowy spacer przez las. To trochę przypominało emigrację Polaków w dawnych czasach, którzy jechali do Rzymu odwiedzić papieża i zwiedzić Ziemię Świętą. Tak naprawdę mieli zamiar wysiąść w Niemczech i nigdy nie wrócić.” - małżeństwo (oboje w wieku 54 lata) które pomaga w lesie, w szpitalu i asystuje uchodźców w Ośrodkach dla Cudzoziemców. 

 "Jednego wieczoru, około dwudziestej godziny, moje...
"Jednego wieczoru, około dwudziestej godziny, moje dziecko powiedziało do mnie: 'Mamo, ktoś puka do okna'. Podszedłam do okna i zobaczyłam młodą, ciemnoskórą kobietę. Postanowił
Ponieważ była bardzo religijna, zaczęła się modlić i prosić Boga, w którego wierzyła. Ja jestem ateistką, więc dla mnie ta sytuacja była całkowicie abstrakcyjna. Ale powiedziała, że modliła się do Boga, aby poprowadził ją do kogoś, kto jej pomoże. I tak szła. Mój dom, był jedyny w okolicy, gdzie było jakiekolwiek światło. Nie miała zbyt wielu wyborów, ale powiedziała, że kiedy zobaczyła to światło w oknie, usłyszała głos od Boga, mówiący, że może wejść do tego domu. Do dzisiaj ta historia przyprawia mnie o dreszcze. Byłam bardziej pod wrażeniem jej wiary i zaufania w byt, w który ja osobiście nie wierzę."



PUSHBACKI I PRZESTĘPSTWA

Zdjęcia i teksty: Hanna Jarząbek i Eliza Kowalczyk
Grafika: Hanna Jarząbek

Push-back to termin odnoszący się do praktyki zmuszania uchodźców i migrantów do powrotu przez granice natychmiast po ich przekroczeniu, niezależnie od ich indywidualnej sytuacji i bez możliwości ubiegania się o azyl. Tego rodzaju procedura jest sprzeczna z wieloma międzynarodowymi normami prawymi, w tym z zakazem zbiorowego wydalania cudzoziemców, który został ustanowiony w Konwencji Praw Człowieka

Na granicy polsko-białoruskiej praktyka zawracania jest powszechnie stosowana. Straż Graniczna, zamiast przestrzegać prawem ustalonych procedur, wykonuje deportacje, przewożąc ludzi przez graniczny płot przy pomocy bramek, które pierwotnie miały ułatwiać migrację zwierząt w Puszczy Białowieskiej. Według informacji uzyskanych od Straży Granicznej na podstawie wniosku o udostępnienie informacji publicznej, od początku kryzysu do 26 grudnia 2022 roku odnotowano 50 668 przypadków "zawracania". Pytanie, ile przypadków miało miejsce bez dokumentacji, pozostaje bez odpowiedzi. Uchodźcy wielokrotnie donosili o deportacjach, czasem nawet dziesiątki razy. Dla tych, którzy przekraczają granicę i spędzają dni, a nawet tygodnie w lesie, każda deportacja stanowi sytuację zagrażającą życiu. Przymusowe przewożenie ich do odległych miejsc, takich jak lasy, bagna czy brzegi rzek, gdzie są pozbawiani ciepłej odzieży, telefonów i innych podstawowych rzeczy, często towarzyszy im przemoc i jest równoznaczne z wyrokiem śmierci. Uchodźcy, uciekając przed władzami, mogą wpadać w panikę i się rozproszyć, utrudniając tym samym ich ponowne zjednoczenie i pozostawiając ich bezbronnych w lesie. Pozbawieni środków komunikacji i dostępu do podstawowych artykułów pierwszej potrzeby stają się jeszcze bardziej bezbronni, co znacznie utrudnia im przetrwanie. W miesiącach jesiennych i zimowych ryzyko wystąpienia hipotermii jest wysokie, prowadząc do wycieńczenia i dezorientacji, co utrudnia ich zlokalizowanie lub uratowanie, a wiele z tych osób jest zaginionych.

Zgodnie z obowiązującą Konwencją Genewską, którą Polska ratyfikowała, „Żadne państwo-strona nie powinno wydalać ani w żaden sposób zawracać uchodźcy na granicy terytoriów, gdzie ich życiu lub wolności groziłoby niebezpieczeństwo ze względu na ich rasę, religię, narodowość, przynależność do określonej grupy społecznej lub przekonania polityczne”. Białoruś, gdzie uchodźców się transportuje, rządzona jest przez reżim Łukaszenki. Ten kraj nie może być uznany za bezpieczny, gdyż ludzie tam są uciskani. Dlatego transportowanie migrantów i przemieszczanie ich do tego kraju stanowi naruszenie postanowień Konwencji Genewskiej.

Ponadto, zgodnie z zeznaniami niektórych uchodźców, niejednokrotnie dochodzi do rozdzielenia rodzin podczas praktyki push-back.
 “Próbowałam przejść granicę razem z mężem i...
“Próbowałam przejść granicę razem z mężem i jednym znajomym. Jak tylko udało nam się przedostać na polską stronę, Straż Graniczna złapała nas i zaczęła bić. Użyli też gazu łzawiącego i ja w pewnym momencie zemdlałam. Obudziłam się już w karetce, sama. Zawieźli mnie do szpitala a mojego męża i znajomego wypchnęli na białoruską stronę. Nie wiem kiedy i jak będę mogla się z nim z powrotem zobaczyć.” 

Fatima (imię około 35 lat, Iran) 


Zdjęcie powyżej (H.J.): Inna Iranka pod opieką lekarki-wolontariuszki w Puszczy Białowieskiej. 18 marca 2023 r

Polski rząd wprowadził zmiany w prawie imigracyjnym w celu „zalegalizowania” praktyki zawracania na granicy. Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem, gdy Straż Graniczna zatrzymuje migranta na terenie Polski i jeśli osoba ta nie wyraża chęci ubiegania się o azyl, Straż Graniczna eskortuje ją z powrotem do linii granicy. Zgodnie z nowym polskim prawem, w takim przypadku migranci powinni otrzymać oficjalne pisemne zawiadomienie o opuszczeniu terytorium Rzeczypospolitej, które powinni podpisać i otrzymać kopię.

Jednak w rzeczywistości migranci rzadko mają możliwość ubiegania się o azyl, a często ich prośby są po prostu ignorowane. Ponadto, przy procedurze “zawrócenia” w większości przypadków uchodźcy nie otrzymują żadnego dokumentu. Według danych przekazanych przez Straż Graniczną, spośród 50 668 osób zawróconych do granicy, tylko 4924 otrzymało decyzję o opuszczeniu terytorium Rzeczypospolitej, co stanowi nieco ponad 10% ogółu. Co więcej, niektórzy uchodźcy, z którymi rozmawiałyśmy w lesie, twierdzili, że doświadczyli wielokrotnego pushbacku, osiagając nawet liczb tak wysokich jak 17 razy.


CZYTAJ WIĘCEJ

Raport Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka (czerwiec 2022): WEJDŹ

Protecting Rights at Borders Reports (angielski): WEJDŹ
 Ali (24 lata, z Syrii) był bardzo wyczerpany i...
Ali (24 lata, z Syrii) był bardzo wyczerpany i powiedział, że nie jadł i nie pił przez ostatnie 6 dni. Straż Graniczna już siedem razy go zatrzymała i za każdym razem wypychano go z powrotem do lasu po stronie białoruskiej.



Zdjęcie (H.J.): Ubrania uchodźców znalezione w lesie. 13 grudnia 2022 r.
 Mohammad (30 lat) przybył z Jemenu do Rosji, a następnie...
Mohammad (30 lat) przybył z Jemenu do Rosji, a następnie do Mińska razem z dwoma przyjaciółmi, Khalidem i Salimem. Przebywali w lesie od dwóch miesięcy i zostali już dwukrotnie cofnięci na stronę białoruską przez polską Straż Graniczną. Po raz pierwszy polska Straż Graniczna zniszczyła im telefony i użyła gazu łzawiącego. Khalid powiedział, że przez kilka godzin nic nie widział.



Zdjęcie (H.J.): Paszport uchodźcy znaleziony w lesie. 7 grudnia 2022 r.
 A. (25 lat, z Jemenu, chce pozostać anonimowa) wraz z...
A. (25 lat, z Jemenu, chce pozostać anonimowa) wraz z bratem i kolegą próbowała przekroczyć granicę. Spadła z ogrodzenia i złamała nogę. Jej brat próbował nieść ją na plecach, ale nie mógł tego długo zrobić. Zostali zatrzymani przez Straż Graniczną w lesie, A. trafiła do szpitala, natomiast jej brat i kolega prawdopodobnie zostali pushbackowani na stronę białoruską.



Zdjęcie (H.J.): uszkodzony telefon znaleziony w lesie. 9 grudnia 2022 r.
Eliza Kowalczyk: “24 marca 2023, około godziny 12 w południe otrzymałam informację od mieszkanki Białowieży o zatrzymaniu przy bramie do rezerwatu Ścisłego Puszczy Białowieskiej grupy 10-11 uchodźców. Natychmiast wsiadłam w samochód, żeby móc udokumentować i zareagować na łamanie przepisów. Na miejscu były już dwa samochody terenowe i nieoznakowany bus Straży Granicznej. Zanim doszłam w to miejsce zdążyli zapakować ludzi do samochodów, z czego dwie osoby do bagażnika terenówki, resztę do busa. Udało mi się z daleka sfotografować końcówkę akcji i odjeżdżające samochody. Placówka Straży Granicznej znajduje się około kilometra od miejsca zatrzymania gdzie powinni trafić uchodźcy na czynności związane ze sprawdzeniem danych i wręczeniem dokumentów informujących o wydaleniu ich do granicy i zakazie wjazdu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej przez 3 lata. Samochody Straży Granicznej minęły  placówkę nie zatrzymując się w niej a po około 30 minutach wracały puste z okolicy Wysokiego Bagna gdzie dokonywane są często pushbacki.” 


Zdjęcie poniżej (E.K.): Zatrzymanie uchodźców przez Straż Graniczną przy wejściu do Rezerwatu Ścisłego Puszcza Białowieska. 24 marca 2023 r
       Według Grażyny Chyry, mieszkanki Białowieży,...

Według Grażyny Chyry, mieszkanki Białowieży, która była naocznym świadkiem zatrzymania, był to jeden z wielu przypadków pushbacku, choć w takich sytuacjach trudno jest cokolwiek udokumentować. Nie ma możliwości śledzić pojazdu Straży Granicznej, który wiezie zatrzymane osoby w nieznanym kierunku w głąb lasu, a jakakolwiek późniejsza próba dowiedzenia się od funkcjonariuszy co z tymi osobami się stało, spotyka się z odmówieniem udzielenia informacji z powodu ochrony danych osobowych.
 
Grażyna Chyra: „Dojechałam do bramy. Zakładam identyfikator (mam licencję przewodnika po Białowieskim Parku Narodowym, BPN). Chcę wejść do środka, ale pracownica Straży Granicznej (SG) czuje się w obowiązku, by powiedzieć, że nie mogę tam wejść, bo to Rezerwat Ścisły przekroczenie uprawnień, bo od pilnowania bramy są strażnicy BPN. Nie mogłam więc nie odpowiedzieć pani z SG (która wyjątkowo nie miała zasłoniętej twarzy), że to nie jest jej kompetencja - wpuszczanie bądź nie wpuszczanie kogokolwiek za bramę - i że jej kompetencją jest przestrzeganie prawa na granicy. Za chwilę miało się okazać, dlaczego pani tak bardzo nie chciała, bym weszła za bramę. Kilkadziesiąt metrów dalej, poza szlakiem dostrzegam ludzi. Obok, z długą bronią, także dwóch pracowników SG, z zasłoniętymi twarzami. Zatrzymuję się, patrzę przez lornetkę, pracownicy SG stają tak, by jak najbardziej zasłonić mi widok. Robię zdjęcie. Dostrzegam 7 mężczyzn. Jeden głośno i często kaszle. Straż Graniczna chciała ewidentnie ukryć fakt, że złapali migrantów.
     Zdjęcie powyżej (E.K..): Zatrzymanie...

Zdjęcie powyżej (E.K..): Zatrzymanie uchodźców przez Straż Graniczną przy wejściu do Rezerwatu Ścisłego Puszcza Białowieska. 24 marca 2023 r     

Po paru minutach wyszłam i czekałam przed bramą na rozwój wydarzeń. Po jakimś czasie zajechały dwa kolejne wozy SG i całą grupę (w efekcie końcowym było ich 10 lub 11 osób, nie widziałam dobrze) zapakowali do samochodów i wywieźli. I teraz pytanie jakie jest prawdopodobieństwo, że osoby zostały nielegalnie wyrzucone na Białoruś, a jakie, że zostały potraktowane zgodnie z prawem ?” - G.Ch.


Istnieją już wyroki, takie jak ten z 28 marca 2023 roku, wydany przez Sąd w Hajnówce, dotyczące pus-backów, które uznano za nielegalne działania Straży Granicznej. Sprawa dotyczyła trzech obywateli Afganistanu, którzy, mimo prośby o udzielenie ochrony międzynarodowej, zostali wyrzuceni w nocy na bagna. Ten wyrok otwiera drogę do możliwości ubiegania się o zadośćuczynienie od państwa Polskiego, a także wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec strażników.

Zdjęcie (HJ): 26 października 2022 r.


Lokalna wolontariuszka pokazuje na swoim telefonie nagranie wideo, na którym uchodźca wisi do góry nogami na płocie, z jedną nogą uwięzioną w concertinie na górnej części płotu. To wideo stało się wiralne w Internecie w październiku 2022 roku i prawdopodobnie zostało zarejestrowane przez Straż Graniczną lub żołnierza Obrony Terytorialnej. Na filmie widać mężczyznę, który jest zawieszony do góry nogami, podczas gdy obecni w mundurach ludzie patrzą i żartują wykazując brak szacunku. Nagranie zostało udostępnione w sieci pod tytułem „Białowieski nietoperz” i wywołało ostre krytyki w całej Polsce. Telewizja publiczna wyemitowała fragment filmu bez dźwięku, wyjaśniając, że „Straż Graniczna reaguje stanowczo ale zawsze z poszanowaniem godności człowieka” i że w tym wypadku udzieliła imigrantowi pomocy, zapewniając mu również opiekę medyczną. W późniejszych oświadczeniach Straż Graniczna zapewniała, że nie jest jasne, kim są osoby w mundurach na nagraniu, ale imigrantowi egipskiemu udzielono pomocy. W innym komunikacie Straż Graniczna mówiła już o imigrancie o afrykańskim pochodzeniu. 


Rekaut Rachid, Iracki Kurd mieszkający w Anglii, przyjechał do Polski po opublikowaniu wideo w Internecie, twierdząc, że jego siostra rozpoznała na nim swojego zaginionego od kilku miesięcy syna (Mohamed Sabah, 22 lata), który przepadł na granicy polsko-białoruskiej. Rekaut, w wywiadzie przeprowadzonym 14 października 2022 r., zapewnił, że nie otrzymał żadnych informacji od Straży Granicznej. Nawet nie był w stanie uzyskać potwierdzenia czy mężczyzna na filmie jest jego siostrzeńcem, czy nie. Straż Graniczna odmówiła udzielenia informacji, tłumacząc to ochroną danych osobistych, i do dziś nie wiadomo, co się stało z osobą uwiecznioną na nagraniu ani gdzie znajduje się siostrzeniec Rekauta.
Trudno jest dokładnie określić liczbę osób, które próbowały przekroczyć granicę polsko-białoruską. Pomimo dostępności danych z Eurostatu, oficjalnej strony internetowej Straży Granicznej oraz codziennych publikacji na ich koncie na Twitterze, przekazywane informacje są niejasne i budzą więcej pytań niż odpowiedzi. Podjęłyśmy próbę uzyskania wyjaśnień od Straży Granicznej, ale w momencie publikowania strony projektu, nie otrzymałyśmy żadnej odpowiedzi. W związku z tym mogłyśmy jedynie porównać oficjalne dane zamieszczone na stronie internetowej Straży Granicznej z liczbami podanymi na ich koncie na Twitterze (patrz wykres poniżej).

Zgodnie z prawem międzynarodowym każda osoba, która przekracza granicę, niezależnie od sposobu przekroczenia, ma prawo do ubiegania się o udzielenie ochrony międzynarodowej. Po złożeniu wniosku rozpoczyna się proces weryfikacji, którego wynikiem jest pozytywna lub negatywna odpowiedź. Jednak na granicy polsko-białoruskiej to prawo często jest łamane, a wielu migrantów nie jest nawet oficjalnie rejestrowanych w momencie zatrzymania przez Straż Graniczną.

Podsumowując, brak klarownych i wiarygodnych informacji dotyczących liczby osób próbujących przekroczyć granicę oraz naruszanie praw migrantów budzi poważne obawy dotyczące przestrzegania praw człowieka na tej granicy.


Czytaj więcej:

Wywiad z Magdaleną Fuchs, Stowarzyszenie Interwencji Prawnej: WEJDŹ

Raporty zewnętrzne:

Fundacja Ocalenie: WEJDŹ

PRZYPADKI ŚMIERCI I OSOBY ZAGINIONE

Zdjęcia i teksty:
Eliza Kowalczyk i Hanna Jarząbek


Aktualnie trudno jest ustalić liczbę zaginionych. Według danych Grupy Granica, która jako oddolna inicjatywa społeczna pomaga uchodźcom na granicy polsko-białoruskiej od jesieni 2021 roku, szacuje się, że jest to około 300 osób. W większości przypadków to rodziny, które nie mogą się skontaktować ze swoimi bliskimi, zgłaszają organizacjom pomocowym zaginięcie i proszą o pomoc w poszukiwaniach licząc, że ich bliscy wciąż żyją. 

W ramach możliwości, podejmowane są wtedy akcje poszukiwawcze zaginionych lub zmarłych, do których dołączają się także  lokalni mieszkańcy znający teren. Ekipy ratunkowe opierając się na informacjach od rodzin, od uchodźców osadzonych w ośrodkach, od pushbakowanych  na Białoruś towarzyszy zaginionych, większymi lub mniejszymi grupami przeczesują wytypowane miejsca metr po metrze. Zbierają wszelkie, nawet najmniej istotne informacje o zaginionym, jego drodze przez granicę, miejscach gdzie był ostatnio widziany, bo każda wskazówka może okazać się cenna w lokalizacji. Śledzą mapy i wyznaczają obszary poszukiwań, drążą każdy szczegół który jak najszybciej pozwoli dotrzeć do poszukiwanej osoby. Dopóki nie odnajdzie się ciała osoba uznawana jest za zaginioną a jej poszukiwania mają charakter ratunkowy. 

Nie zawsze w takie poszukiwania chcą się angażować służby pozostawiając ich ciężar wolontariuszom. Ludzie zaangażowani w poszukiwania mają za cel odnalezienie żywego lub ciała zmarłego, by  oddać szacunek osobie zmarłej i jej rodzinie przez możliwość godnego pochówku. Żadna rodzina nie chce zostać bez informacji o losie bliskiej osoby, choćby miała to być ta najgorsza. Znalezione ciała, czasami wiele tygodni lub miesięcy od zaginięcia są już tylko szczątkami, to trudny widok, ogromnie obciążający psychicznie poszukujących. Mimo to nikt nie pozostawia zrozpaczonych rodzin samych a poszukiwania trwają do skutku lub wyczerpania wszelkich możliwości. 

Oficjalne czynności, przeprowadzane przez prokuratora i policję, po odnalezieniu ciała trwają długo, czasem kilka tygodni a nawet miesięcy gdy identyfikacja zmarłego jest trudna. Dopiero po ich zakończeniu ciało zostaje wydane do pochówku lub oddane do transportu rodzinie. 

Do dziś odnaleziono po polskiej stronie ponad 40 ofiar a wciąż trwają poszukiwania wielu osób. Na Podlasiu pochowanych jest już wielu uchodźców. Ahmad Al-Hassan, 19 letni uchodźca z Syrii był jedną z pierwszych ofiar kryzysu migracyjnego. Według relacji kolegi, który razem z nim próbował przedostać się przez granice, 19 października 2021 roku białoruscy pogranicznicy wepchnęli ich do Bugu (graniczna rzeka między Polską a Białorusią). Koledze udało się przepłynąć rzekę, Ahmad utonął, a jego c nurkowie odnaleźli następnego dnia. 

Zmarli uchodźcy pochowani są między innymi w Bohonikach, w Wólce Terechowskiej koło Czeremchy, w Sakach koło Kleszczeli.

Tylko w dwóch pierwszych miesiącach 2023 roku znaleziono już 9 ciał zmarłych uchodźców, trwają poszukiwania obywatela Afganistanu, Jemenu i wielu innych. 


Zdjęcie powyżej (H.J.): Mur antymigracyjny na granicy polsko-białoruskiej. Klakowo, 11 marca 2023 r
  Zdjęcie (E.K.): Poszukiwania ciała zorganizowane przez...
Zdjęcie (E.K.): Poszukiwania ciała zorganizowane przez miejscowych wolontariuszy przy współpracy Policji i Straży Granicznej. 16 lutego 2023 r
  Zdjęcie (E.K.): Poszukiwania ciała zorganizowane przez...
Zdjęcie (E.K.): Poszukiwania ciała zorganizowane przez miejscowych wolontariuszy przy współpracy Policji i Straży Granicznej. 16 lutego 2023 r
  Zdjęcie (E.K.): Poszukiwania ciała zorganizowane przez...
Zdjęcie (E.K.): Poszukiwania ciała zorganizowane przez miejscowych wolontariuszy przy współpracy Policji i Straży Granicznej. 16 lutego 2023 r

W poszukiwaniu Mahlet Kassy

4 lutego 2023 roku cztery osoby z Etiopii przekroczyły granicę polsko-białoruską i dotarły w okolice Hajnówki. W związku z niekorzystnym stanem zdrowia jedynej kobiety w grupie, dwie osoby udały się w poszukiwaniu pomocy. W trakcie poszukiwań pukali do drzwi kościoła, hotelu,  sądu, aż w końcu trafili do budynku mleczarni, gdzie poprosili o wsparcie. Na miejscu wezwano policję, a następnie Straż Graniczną. Uchodźcy poinformowali przybyłe służby o krytycznym stanie zdrowia towarzyszki oraz wskazali miejsce, gdzie się znajduje. Według ich relacji, Straż Graniczna wypchnęła ich z powrotem na Białoruś, i nie podjęła żadnych dalszych działań w celu udzielenia pomocy kobiecie.
     Zdjęcie: Mahlet Kassa (archiwum rodzinne)       W...

Zdjęcie: Mahlet Kassa (archiwum rodzinne)

W dniu 6 lutego 2023 roku lokalni wolontariusze przeprowadzili akcję poszukiwawczą w trudnym terenie, charakteryzującym się gęstym drzewostanem oraz terenami podmokłymi, gdzie prawdopodobnie przebywali dwie osoby potrzebujące pomocy. Niestety, mimo wysiłków zespołu, poszukiwania zakończyły się niepowodzeniem. Jednocześnie prowadzono dochodzenie w szpitalach oraz ośrodkach dla cudzoziemców w celu znalezienia śladów zaginionych osób.

Kilka dni później, po stronie białoruskiej, odnaleziono pobitego i nieprzytomnego trzeciego obywatela Etiopii. Po stronie polskiej, wolontariusze rozpoczęli nową akcję poszukiwawczą i ostatecznie odnaleźli ciało kobiety, ukryte w krzakach niedaleko drogi. Jej tożsamość została potwierdzona dzięki swetrowi i czapce, które nosiła na zdjęciu.

Tragiczne jest to, że ta śmierć mogłaby zostać uniknięta. Uchodźcy, którzy towarzyszyli zmarłej kobiecie, twierdzili, że Straż Graniczna została poinformowana o jej krytycznym stanie, lecz nie podjęła żadnych działań pomocowych. Niestety, nie jest to pierwszy taki przypadek zaniedbań, jak miało to miejsce w lutym 2022 roku, gdy policji nie udało się zlokalizować ciała jemeńskiego uchodźcy, którego zaginięcie zgłosili jego towarzysze.

Wciąż brakuje kilkudziesięciu ciał ale niestety ostatnio wprowadzone ograniczenia wjazdu na rozległe obszary Puszczy Białowieskiej mogą utrudniać działania wolontariuszy, niosących pomoc oraz odkrywanie śladów trwającej tragedii.
  Zdjęcie (E.K.): Pogrzeb Ibrahima Jabera Ahmeda Dhya....
Zdjęcie (E.K.): Pogrzeb Ibrahima Jabera Ahmeda Dhya. Uchodźcy zmarli w Puszczy Białowieskiej są zwykle pochowani na Polskim Cmentarzu Muzułmańskim w Bohonikach, gdzie od ponad 500 lat mieszkają Tatarzy – mniejszość polskich muzułmanów. Bohoniki, 9 lutego 2023
  Zdjęcie (E.K.): Mohmmad, brat Ibrahima, na pogrzebie...
Zdjęcie (E.K.): Mohmmad, brat Ibrahima, na pogrzebie tego ostatniego. Bohoniki, 9 lutego 2023
  Zdjęcie (E.K.): Mohmmad, brat Ibrahima, z imamem ze...
Zdjęcie (E.K.): Mohmmad, brat Ibrahima, z imamem ze społeczności polskich muzułmanów. Bohoniki, 9 lutego 2023

Ibrahim Jaber Ahmed Dhya stał się kolejną ofiarą trwającego kryzysu na granicy polsko-białoruskiej. Był lekarzem z Jemenu, kraju dotkniętego wojną od ponad ośmiu lat, w której życie straciło blisko 400 tysięcy ludzi. Ibrahim, mający 36 lat, zmarł 7 stycznia 2023 roku, najprawdopodobniej po przekroczeniu Przewłoki razem z inną grupą uchodźców. Pozostawił żonę i trójkę dzieci. 

Po otrzymaniu informacji od zatrzymanych towarzyszy, to Straż Graniczna znalazła ciało Ibrahima.

Rzeka Przewłoka i jej okolice są szczególnie niebezpieczne do pokonania ze względu na bagna i powalone drzewa. Bez dostępnego zasięgu trudno jest szukać w tym rejonie pomocy. Ponieważ w tym obszarze nie ma muru granicznego, wielu uchodźców próbuje przekroczyć granicę właśnie tam. Warunki pogodowe w momencie śmierci Ibrahima sprawiły, że podróż była jeszcze bardziej ryzykowna, a śnieg i mróz na ogół zwiększa ryzyko chorób i zgonów.
  Zdjęcie (E.K.): Pogrzeb Siddinga Musy Hamida Eisy z...
Zdjęcie (E.K.): Pogrzeb Siddinga Musy Hamida Eisy z Sudanu. Bohoniki, 5 grudnia 2022
  Zdjęcie (E.K.): Rodzina zmarłego na pogrzebie za...
Zdjęcie (E.K.): Rodzina zmarłego na pogrzebie za pośrednictwem wideorozmowy, Bohoniki, 5 grudnia 2022
  Zdjęcie (E.K.): Pogrzeb Siddinga Musy Hamida Eisy z...
Zdjęcie (E.K.): Pogrzeb Siddinga Musy Hamida Eisy z Sudanu. Bohoniki, 5 grudnia 2022


PENALIZACJA  POMOCY HUMANITARNEJ

Zdjęcia i teksty - Hanna Jarząbek


Polski rząd od samego początku kryzysu utrudniał działania organizacji humanitarnych na granicy. W przeciwieństwie do innych rejonów granicznych, nie istnieją tutaj obozy dla uchodźców, a brak obecności organizacji humanitarnych jest widoczny.

Polityka Straży Granicznej wobec wolontariuszy, którzy pomagają uchodźcom, obejmuje różne etapy, począwszy od prób zastraszenia aż po oskarżenia o przemyt ludzi. W drugim przypadku Straż Graniczna próbuje interpretować samo bycie obecnym w lesie w towarzystwie uchodźców jako dowód przemytu, pomijając fakt, że wolontariusze dostarczają żywność, wodę i odzież. Czasami wolontariusze przekazują również telefony uchodźcom, ponieważ Straż Graniczna często niszczy ich telefony podczas push-backu. Pozostawienie uchodźcy bez telefonu w Puszczy Białowieskiej naraża go na niebezpieczeństwo śmierci, dlatego dostarczenie działającego telefonu mieści się w ramach pomocy humanitarnej. Straż Graniczna stara się jednak wykorzystać ten fakt jako potencjalne powiązanie z sieciami przemytniczymi.

W marcu 2023 r. Straż Graniczna planowała wszczęcie postępowania przeciwko dwóm wolontariuszkom, oskarżając je o rzekomy udział w przemycie ludzi. Zgodnie z polskim kodeksem karnym, takie przestępstwo grozi karą ośmiu lat pozbawienia wolności. W momencie przeprowadzenia przez nas wywiadu z wolontariuszkami, oficjalne zarzuty nie zostały jeszcze przedstawione, ale miały miejsce już pierwsze przesłuchania, które charakteryzowały się nieregularnościami i działaniami zastraszającymi. (Więcej informacji na ten temat można znaleźć tutaj).

Wolontariuszki oraz ich prawniczka twierdzą, że brak jest dowodów potwierdzających zarzuty stawiane im przez Straż Graniczną. Są przekonane, że jest to albo próba zastraszenia, albo działanie mające na celu zaaranżowanie pokazowego procesu w celu wywarcia większej presji. Według polskiego rządu, mur, który został wzniesiony na granicy polsko-białoruskiej, rozwiązał problem uchodźców, w związku z czym praca wolontariuszy staje się dla Służby Granicznej coraz bardziej uciążliwa, zarówno na poziomie pomocy humanitarnej, jak i informacyjnej.

“Na samym początku tego kryzysu humanitarnego nie przypominam sobie, żeby służby działała jakoś represyjnie wobec nas. To zaczęło się zmieniać od przełomu października i listopada 2021 roku. Niektóre osoby, takie jak Jakub Sypiański (historyk i wolontariusz na granicy - przyp.red.), zostały brutalnie potraktowane przez WOT-owców, był również niczym nieuzasadniony najazd na bazę wolontariuszy Klubu Inteligencji Katolickiej; więc działania służb stały się bardziej represyjne. Trwało to mniej więcej od jesieni 2021 do wiosny 2022. Później sytuacja jakoś się uspokoiła i całe lato oraz początek jesieni 2022 były stosunkowo spokojne. W lipcu strefa zakazu wstępu została ograniczona do 200m od granicy, były wprawdzie lotne check-pointy w różnych miejscach, co było uciążliwe zarówno dla mieszkańców jak i dla wszystkich osób, które przemieszczały się po Podlasiu, ale na ogół był względny spokój, jeśli chodzi o zachowania mundurowych wobec osób udzielających pomocy humanitarnej. I gdzieś tak od jesieni 2022 roku sytuacja znowu zaczęła się  stopniowo zaostrzać.  

Na porządku dziennym są sytuacje, w których na aktywistów wyskakują nagle w lesie żołnierze, wykrzykując komendę „Gleba!” , a następnie przeładowują broń i  w nich mierzą. Zimą moje koleżanki pomagały jednej osoby w lesie, która była na bosaka i w bardzo złym stanie. Straż Graniczna znalazła ich śledząc ślady na śniegu i zaczęła zarzucać im przemyt, a następnie próbowała odebrać im telefony. Kiedy jedna z moich koleżanek powiedziała, że chyba sobie żartują, to po prostu ją skuli w kajdanki. Potem nic z tego nie wynikło, bo przyszedł drugi funkcjonariusz i ją rozkuł, ale to nie są przelewki i takie rzeczy w ogóle nie powinny mieć miejsca. To wszystko wydaje się próbą zastraszenia nas, ponieważ mur został już wybudowany, instalacja elektroniczna zakończona, więc muszą pokazać, że panują nad sytuacją. Nasza pomoc, poza takim wymiarem pomocy humanitarnej udzielanej bezpośrednio ludziom, ma również wymiar informacyjny. Staramy się na bieżąco informować społeczeństwo o tym, co się tutaj dzieje i o naruszeniach prawa, oraz o tym, że nasze państwo z tektury nie działa. Cały czas mówimy, że to jest kupa kasy podatników, która poszła w błoto. To z pewnością jest dla nich niewygodne.” – mówi Aleksandra Chrzanowska, wolontariuszka Grupy Granica.  


Sprawy, które do tej pory zostały wszczęte przeciwko wolontariuszom, jak na razie zostały przez polskie sądy umorzone. Pojawiły się również pierwsze wyroki sądowe, potwierdzające nielegalność push-backów. Jednakże, w opinii wolontariusz, decyzja o ewentualnym wytoczeniu nowych spraw przez Straż Graniczną zależy w dużej mierze od sytuacji politycznej.  


Czytaj więcej:

Raport Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka (31.01.2023): WEJDŹ

Wywiad z Jakubem Sypańskim przeprowadzony przez Amnesty International: WEJDŹ

Wywiad z Aleksandrą Chrzanowską o jej doświadczeniach z przesłuchaniami: WEJDŹ


Zdjęcie powyżej: Wolontariuszka niesie ubrania i jedzenie uchodźcom ukrywającym się w lesie. Czasami wolontariusze muszą iść w środku nocy do miejsc, do których jest niezwykle trudno dotrzeć. 1 listopada 2022 r

MILITARYZACJA

Podlasie to region słynący ze spokojnego, sielskiego życia pośród klimatycznej, drewnianej zabudowy wiejskiej. Ogromnym atutem jest cenna przyroda, zwłaszcza rejon Puszczy Białowieskiej obiektu światowego dziedzictwa UNESCO. Zachowane fragmenty prastarego lasu pierwotnego, przebogata fauna i flora to cechy wyjątkowe i cenne. Wyjątkowo zielony region, zwany płucami Polski, z pięknymi krajobrazami przyciągał bardzo wielu odwiedzających. Wielokulturowość to kolejny atut tego miejsca.  Turystyka przez tę wyjątkowość to najważniejsza gałąź gospodarki w tym rejonie, która przez wiele lat rozwijała się bardzo dynamicznie i oferowała coraz szerszą ofertę. Dla wielu mieszkańców to główne źródło utrzymania.

Odkąd rozpoczął się, w 2021 roku,  kryzys na granicy polsko białoruskiej ten spokój i wizerunek regionu legł w gruzach. Cały obszar przygraniczny został zmilitaryzowany, wprowadzano obostrzenia, zamykano wsie tworząc niedostępne dla nikogo z zewnątrz zony. Od 2 września 2021 najpierw wprowadzono stan wyjątkowy, który trwał 90 dni a od 1 grudnia 2021 do 30 czerwca 2022 wprowadzono zakaz przebywania w 183 miejscowościach. Do wielu miejsc można było wjechać jedynie za pisemną zgodą komendantów Straży Granicznej, mieszkańców za każdym razem gdy wjeżdżali do swoich miejscowości legitymowano. Rozstawiono na drogach wjazdowych checkpointy policyjno-wojskowe i szczegółowo kontrolowano każdy pojazd i każdą osobę słysząc nie raz obraźliwe komentarze typu „czy wiezie pani Ahmeda”, „ czy nie ma kogoś w bagażniku”, „czy nie widzieli ciapatych”.
 
Atmosfera była bardzo napięta i trudna do zniesienia dla przyzwyczajonych do wolności i swobody obywateli. Zwłaszcza, że większość kraju parę kilometrów dalej żyła normalnie. Kawalkady samochodów na sygnałach świetlnych i dźwiękowych stały się codzienną rzeczywistością. Ludzie na spacerach w lesie byli na wstępie traktowani jak przestępcy, nieraz widzieli wycelowaną w siebie broń 
(posłuchaj zeznania miejscowej mieszkanki) lub słyszeli nieprzyjemne komentarze. Mieszkańcy zostali zamknięci w swoich miejscowościach zamienionych w koszary.  Wojsko zajęło boiska, stadiony, parkingi a nawet place zabaw, żeby rozstawić wojskowe namioty i sprzęt. W hotelach zamieszkała policja. Ulicami przechadzało się więcej mundurowych niż cywilów. Żołnierze wchodzili z karabinami do sklepów, jeździli z ogromną prędkością po wsiach, parkowali tam gdzie chcieli nie zważając na żadne znaki ani zakazy.
 
Kiedy ruszyła budowa muru doszły do tego ciężarówki załadowane stalą i piaskiem. Rozjeżdżono leśne drogi w najcenniejszym lesie w Europie 
(przeczytaj więcej o wpływie na przyrodę), zniszczone zostały również drogi lokalne. Pojawił się wojskowy sprzęt w postaci rosomaków i hummerów, helikoptery latały nad domami w dzień i w nocy. Przepiękny, spokojny region zamienił się w poligon wojskowy. Ludzie z dnia na dzień potracili źródło dochodów, wsie wyglądały jak wymarłe, przestało tętnić życie turystyczne.

Najgorsze w tym wszystkim to ludzie w lesie błagający o pomoc – mieszkańcy zostali z tym sami. Nie mogły wjechać żadne organizacje pomocowe ani medyczne, żadni aktywiści niosący pomoc. Cały ciężar pomocy humanitarnej spoczął na ludności lokalnej (przeczytaj zeznania miejscowych mieszkańców). Z dnia na dzień stali się ratownikami, musieli uczyć się jak to robić, znać przepisy prawa i zorganizować się wspólnie. Za tę pomoc jeśli się wydała były szykany a te działania ratujące życie publicznie penalizowała (więcej o penalizacji tutaj) władza używając swoich mediów, tworząc swoją narrację. Pomagających nazywano i nazywa się do dziś szpiegami, zdrajcami, idiotami. Sam prezydent Polski takich określeń używa.

1 lipca 2022, po zniesieniu zakazu przebywania i zakończeniu budowy zapory na granicy ilość mundurowych nieco zmalała, ale do powrotu do normalności jeszcze daleko. Jak z takim wizerunkiem oferować spokój i odpoczynek? Jak przywrócić mieszkańcom utracony czas wolności, pieniądze, nerwy? Kiedy odbuduje się wypracowana latami marka Podlasia? Kiedy wojsko w końcu wyjedzie i pozwoli żyć ludziom normalnie? A przecież kryzys wciąż trwa a zapora nie przyniosła zamierzonego efektu, jedynie pogorszył się stan zdrowia uchodźców (przeczytaj o sytuacji medycznej na pograniczu) przez urazy jakich doznają spadając z muru. 


Tekst i zdjęcie na górze: Eliza Kowalczyk
  Zdjęcie (E.K.): Obecność wojsk w Białowieży, jednym z...
Zdjęcie (E.K.): Obecność wojsk w Białowieży, jednym z najbardziej turystycznych miejsc w Puszczy Białowieskiej. 20 stycznia 2023 r

  Zdjęcie (E.K.): Obecność wojsk w Białowieży, jednym z...
Zdjęcie (E.K.): Obecność wojsk w Białowieży, jednym z najbardziej turystycznych miejsc w Puszczy Białowieskiej. 20 stycznia 2023 r
  Zdjęcie   (E.K.): Concertina na terenie jednostki...
Zdjęcie (E.K.): Concertina na terenie jednostki wojskowej w Białowieży. 20 stycznia 2023 r

ŚWIADECTWO LOKALNEJ MIESZKANKI

Tekst, zdjęcia i dźwięk: Hanna Jarząbek


GOSIA (50 lat)

"Mieszkam od dwudziestu lat na południowo zachodnim skraju Puszczy Białowieskiej i jest to mój... taki mój raj na ziemi, idealne miejsce, gdzie po prostu czułam, że to jest miejsce moje, że ja do niego należę, ono należy do mnie i do momentu kryzysu wydawało mi się, że żyję w raju i jestem najszczęśliwszą osobą pod słońcem. Sam las i sama Puszcza Białowieska jest taką moją świątynią. Fotografuję jej piękno od kilkunastu lat i promuję niezwykłość tego miejsca. 

Aż przyszedł rok 2021. Tutaj, w Puszczy Białowieskiej, wszystko zaczęło się blisko Białowieży. Pierwsza sytuacja z osobami uchodźczymi miała miejsce w rezerwacie ścisłym. I przyszło do nas. Tak którymś momencie zaczęło się u nas to wszystko dziać. Weszła strefa, pojawiły się duże ilości wojska.

To wojsko jakby wtargnęło w to nasze życie. Pojawili się i panoszyli. Chodzili wszędzie. Czułam się tak przygnieciona, że nawet wyjście na własne podwórko wieczorem, kiedy było ciemno, było olbrzymim stresem. A dlaczego: helikoptery, które potrafiły krążyć nisko nad naszymi głowami, na moim własnym podwórku; drony, które latały nad nami. Tabuny wojska z bronią, które wtedy tam się przetaczały. 50 metrów od mojego domu, urządzili sobie posterunek. Palili ogień. Zachowywali się głośno. Na początku bardzo irytowało mnie to, że zaśmiecają mój las przede wszystkim więc chodziłam, zbierałam śmieci, próbowałam z nimi rozmawiać. Postawiłam garnek z wodą, żeby służył jako popielniczka. Chodziłam po lesie i frustracja narastała, bo związane to wszystko było z takimi zniszczeniami. Chodzi o drogi, o nie szanowanie przyrody. Wycinki drzew. Generalnie samowolka totalna działa się i nic nie można było z tym zrobić.  

Mieszkam w takim miejscu, gdzie poza nami w promieniu kilku kilometrów nie ma żadnego zamieszkałego domu. Jesteśmy tylko my. Zostaliśmy odcięci od znajomych, od wszystkich. Nikt do nas nie mógł przyjechać bez odpowiedniego blatu. Zresztą nikt się nawet o to nie starał. Czułam się tak odizolowana od całego społeczeństwa, że to wspominam w ogóle jako koszmar. Czułam się osaczona ze wszystkich stron.
 
Odkąd weszła strefa, to odgłosy z granicy do dnia dzisiejszego, torpedują nas, nie są tak intensywne jak rok temu. Niemniej jednak one się w ogóle nie skończyły. Dochodziły komunikaty ze szczekaczki (na samochodach Straży Granicznej - przyp. red.), w kilku językach; przez las jednak ileś niesie. Początkowo zresztą nie jeździi drogą graniczną, bo jej przecież jeszcze nie było i wszystkie te pojazdy służb jeździły pod naszym domem. 

PODCAST - GOSIA



Pojawiły się Rosomaki. To są opancerzone wozy bojowe. I naszą drogę właściwie zniszczono w ciągu jednej nocy. Na granicy wtedy żadnych odgłosów nie było, które by wskazywały, że cokolwiek tam się dzieje, że jest jakieś przejście. Natomiast cala noc jeździły Rosomaki w tą i z powrotem. Te maszyny też wydają dźwięki takie, że zawsze mnie wybudzały. Tak, to jest hałaśliwy sprzęt, zwłaszcza, że panowie czuli się chyba jak na poligonie, bo rozpędzali się maksymalnie. Takie miałam wrażenie, nie wiem nie patrzyłam na licznik ale jeździli bardzo szybko i nieostrożnie.  

Droga była tak zmasakrowana, że w którymś momencie była nieprzejezdna. Moje dziecko przez miesiąc czasu nie było w stanie dojechać do szkoły. Z jednej strony byłam oburzona, że to chore, że dziecko nie może dojechać do szkoły. Z drugiej strony czułam wdzięczność, że dziecko do szkoły nie chodzi, bo w szkole to był ten czas, gdzie dzieciom narzucano, żeby malowały laurki dla żołnierzy. Wtedy te hasła murem za mundurem pojawiły się. To też już był ten czas, kiedy zdesperowane osoby do mnie do domu przychodziły i prosiły o pomoc. Moje dziecko było na tyle dojrzałe, że miało świadomość, że nie może o tym wszystkim opowiadać, że jest to tajemnica i jest to tajemnica nasza, taka rodzinna.

Moje dziecko czuło się winne, że te laurki robi. Powiedziała mi: "wiesz Mamusiu, ale takiego małego uchodźcę tam narysowałam biednego. Może ktoś zobaczy, może ktoś zareaguje"Natomiast to co się działo w szkole, to dla mnie też było nie do przyjęcia. Połowę szkoły zajęło wojsko. Wojsko zajęło stadion. Na zewnątrz były rozbite namioty, kuchnia polowa. Żołnierze zajęli salę gimnastyczną. Moje dziecko zamiast na WF ie korzystać z boiska albo sali gimnastycznej, nauczyciel wyprowadzał ich albo do lasu na zajęcia, albo ćwiczyli na chodniku przed szkołą, bo tylko tam było dla nich miejsce. 
 Zdjęcie (H.J.): Jeden dom w To  ł  czy, wsi...
Zdjęcie (H.J.): Jeden dom w Tołczy, wsi przygranicznej. Kilka metrów od tego domu zbudowano mur, a mieszkająca tam rodzina starszego mężczyzny musiała walczyć, aby władze nie dopuściły do jego zburzenia. 9 marca 2023 r

Pamiętam taką sytuację w nocy, jeszcze nie spałam było około drugiej w nocy i widzę podjeżdża straż graniczna. Podjechała ciężarówka 30 metrów od mojego domu. I miałam wrażenie, że ciężarówka przyjechała po to, żeby ludzi zapakować i wywieźć nich na granice. I pomyślałam sobie nie, nie będę się bała, to nie jest nic złego jeżeli wyjdę i zapytam się, czy mogę tym ludziom dać coś do jedzenia i wodę chociażby nawet czy herbatę gorącą, żeby im podać. Założyłam białą bluzę. W domu paliło się światło, więc widać było, że tutaj życie się jakieś toczy i nie zdążyłam nawet wyjść dobrze ze swojego podwórka jak usłyszałam: “O, skurwysyn w białej bluzie wyszedł.” 

Patrzę po sobie, a po mnie biegają punkciki do namierzania celów. I widzę przed sobą grupę młodych żołnierzy. Nie do końca żołnierze, bo to byli wotowcy. Poza tym żołnierze, nie żołnierze. Na pewno nie była to zawodowa armia, po której spodziewałem się troszeczkę więcej. I biegną do mnie. Zatrzymują się 3-4 metry przede mną, cały czas do mnie mierząc. Nogi wtedy jak z waty, ugięły się pode mną. Zaczęłam na nich krzyczeć. Co oni w ogóle robią? Jak oni się zachowują? Owszem, zaczęli mnie przepraszać i usłyszałam, że myśleli, że jest to nie pamiętam jakiego wyrażenia użyli czy uchodzcy czy, to nie ma znaczenia. W każdym bądź razie ja ich się wtedy zapytałam: “Ale to co, jeżeli ludzie przechodzą? Przecież nie mają broni, są wycieńczeni i wy tak do cywilów, do każdego cywila, którego napotkacie w lesie, mierzycie do niego z broni?” Na to pytanie oczywiście nie dostałam odpowiedzi, natomiast od tego momentu ten lek do wychodzenia nie byłam w stanie nad nim zapanować. Na dobrą sprawę przestałam sama chodzić do lasu. Jeżeli chodziłam do lasu, to prosiłam zawsze męża, żeby ze mną poszedł, bo nie czuję się komfortowo. Może we wrześniu tego roku odważyłam się pierwszy raz sama pójść na spacer do lasu z aparatem, bo wcześniej czułam taki dyskomfort i taki lęk nie przed osobami, które przechodziły z białoruskiej strony. Czułam lęk przed służbami naszymi.
 
To mierzenie z broni, o którym mówiłam, to nie była jedyna sytuacja, która mi się przydarzyła. Ostatnio taką sytuację miałam 12 listopada, kiedy po raz kolejny żołnierz tym razem nie wotowiec, ale jak się okazało, żołnierz zawodowy mierzył do mnie po raz kolejny z broni. Tak jak mówiłam, ja przez długi czas bałam się sama do lasu wychodzić, od września ten lęk przełamałam i poszłam do lasu z aparatem w ciągu dnia tak, i wracając usłyszałam, że ktoś rozmawia przez krótkofalówkę zobaczyłam żołnierza. Zatrzymałam się na drodze, żeby mnie zobaczył, bo naprzeciwko mnie był, więc po prostu wcześniej czy później zobaczyłby mnie. Więc żeby nie było jakiejś dziwnej sytuacji, to zatrzymałam się i nagle ku mojemu zdziwieniu, jak ten człowiek zobaczył mnie od razu wymierzył do mnie z długiej broni i krzyczy: “Stój, bo strzelam, stój bo strzelam!” I ja w szoku totalnym w ogóle krzyknęłam do niego, żeby wiedział, że jestem Polką: “Chłopie, weź palec z tego spustu, do cywila mierzysz do obywatelki Polski mierzysz!” Jakby on nic, dalej idzie na mnie wprost i do mnie:”Stój, bo strzelam”. Ja nie wierzę w ogóle w to co widzę. Więc ja się zdenerwowałam. On do mnie mierzył z broni, ja miałam przy sobie aparat, to jest moja broń, więc podniosłam aparat, zaczęłam robić mu zdjęcia, zaczęłam krzyczeć do niego że co on sobie w ogóle wyobraża, jak on w ogóle śmie, jestem tutaj mieszkanką wychodzę do lasu, a on mnie atakuje bronią. Słyszy, że jestem Polką, bo mówię po polsku, a on do mnie z broni mierzy? A on do mnie, żebym spierdalała. No, ja mam 50 lat, chłopak nie wiem 35. Nie wiedziałem czy to jest wotowiec, sądziłem, że to jest wotowiec. To się później okazało, że jest to zawodowy żołnierz. Odwróciłam się na pięcie i powiedziałam mu, że jak ma tyle odwagi to niech strzela mi w plecy. Ja idę do domu." - Gosia
  Zdjęcie   (H.J.): Samochody wojskowe – od...
Zdjęcie (H.J.): Samochody wojskowe – od wybuchu kryzysu na granicy z Białorusią znacznie wzrosła obecność wojska w tym rejonie; Białowieża, 19 października 2022 r
  Zdjęcie   (H.J.): Concertina, która na...
Zdjęcie (H.J.): Concertina, która na początku kryzysu służyła jako separacja między Polską a Białorusią przed wybudowaniem ogrodzenia; teraz ten sam rodzaj harmonijki jest umieszczony na szczycie ogrodzenia antyimigracyjnego; 23 października 2022 r
  Zdjęcie   (H.J.): Jedna z fotopułapek...
Zdjęcie (H.J.): Jedna z fotopułapek rozstawionych przez polską Straż Graniczną w Puszczy Białowieskiej w celu monitorowania przepływów migracyjnych ludności; 1 listopada 2022 r

WPŁYW MURU NA PRZYRODĘ

Zdjęcia i teksty
Hanna Jarząbek i Eliza Kowalczyk
Puszcza Białowieska, położona na granicy polsko-białoruskiej, została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO przez co stała się wspólnym dobrem ludzkości. Początkowo na Listę Światowego Dziedzictwa została wpisana  jedynie polska część obszaru, miało to miejsce w 1979 roku. Białoruska część Puszczy Białowieskiej została dopisana w 1992 roku  przez co obie części Puszczy stanowią jeden obiekt transgraniczny. Obszar wpisany rozciąga się na powierzchni liczącej 141 885 hektarów. Z punktu widzenia zachowania różnorodności biologicznej jest to miejsce unikalne. 

Puszcza Białowieska zawiera najlepiej zachowane fragmenty nizinnych lasów liściastych i mieszanych na Niżu Europejskim, w których na znacznym obszarze (także poza parkiem narodowym i rezerwatami przyrody) zachodzą niezakłócone bezpośrednią ingerencją człowieka procesy przyrodnicze obejmujące wszystkie etapy dynamiki ekosystemu leśnego. Występuje tu najliczniejsza populacja żubra europejskiego, gatunku, który stał się symbolem tego regionu a także wiele bardzo rzadkich gatunków na przykład dzięcioł trójpalczasty, zgniotek cynobrowy czy sóweczka.Na obszarze Puszczy od dziesięcioleci prowadzone są różnego rodzaju badania naukowe, właśnie ze względu na jej unikatowość i możliwość obserwacji naturalnych procesów. Funkcjonują tu takie instytucje jak Instytut Biologii ssaków Polskiej Akademii Nauk, Stacja Geobotaniczna Uniwersytetu Warszawskiego Europejskie Centrum Lasów Naturalnych Instytutu Badawczego Leśnictwa oraz Pracownia Naukowa Białowieskiego Parku Narodowego. Badania miały również charakter międzynarodowy i istniała ścisła współpraca ze stroną białoruską gdyż szerokie ujęcie całego obiektu Puszczy Białowieskiej po obu stronach granicy w badaniach było kluczowe dla naukowców.

W roku 2021 rozpoczął się kryzys migracyjny na granicy polsko białoruskiej a jego konsekwencje dotykają i będą dotykały zapewne przez kolejne lata również tak cenne tu środowisko naturalne. Budowa zapory to potężna inwestycja, przy której wykorzystywano ciężki sprzęt, zwożono różnego rodzaju materiały, poszerzano drogi i dokonywano dewastacji przyrody. Poprzez wzmożony ruch pojazdów, hałas i inne towarzyszące budowie i transportowi cechy przerwane zostały naturalne dla tego obszaru procesy. Czy szukano możliwości innych rozwiązań, czy konsultowano to ze specjalistami? Jak łagodzono skutki inwestycji? A także jaki wpływ na przyrodę ma postawiona zapora i jakie mogą być skutki jej postawienia w kolejnych latach zapytaliśmy specjalistów z instytucji naukowych zajmujących się Puszczą Białowieską na co dzień w pracy naukowej. 

Tekst: Eliza Kowalczyk


Zdjęcie powyżej (H.J): Ogrodzenie antymigracyjne o wysokości 5,5 metra i długości 183 kilometrów, wybudowane niedawno przez polski rząd na granicy polsko-białoruskiej. Klakowo, 11 marca 2023 r

Nie wydaje mi się, aby podjęto wysiłek w celu zbadania sposobów łagodzenia wpływu muru na środowisko i społeczności ludzkie. Mur na granicy amerykańsko-meksykańskiej nie zainspirował takiego podejścia. Wydaje mi się, że raczej zbudowano tę strukturę w celu pokazania, że coś się robi, choć w rzeczywistości nic się nie zmienia. Elizabeth Vallee, badaczka z Montrealu, która zajmuje się murami granicznymi, stwierdziła: "ściany to dobry sposób na nic nie robienie i wyglądanie, jakby coś się robiło". Tutaj również zainspirowano się tym podejściem i postanowiono zbudować własną barierę. Nawet pomimo licznych dowodów, które pokazują, że mury nie odstraszają ludzi i zwiększają ryzyko handlu ludźmi oraz korzystania z niebezpiecznych tras.

Jest to nie tylko szkodliwe dla Puszczy Białowieskiej, która stanowi perłę w koronie Polski, Europy i świata, ale również Komisja Europejska zamknęła oczy na tę sytuację, co pokazuje akceptację muru na wschodniej granicy Unii Europejskiej. Powinniśmy rozmawiać o tym murze nie jako murze Polski, ale jako murze Unii Europejskiej.

Jeśli wiesz, że to miejsce zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, z pewnością odczujesz ekscytację odwiedzając je. Ten niezwykły stary las wciąż istnieje i jest to niezwykle smutne widzieć, jak brutalnie jest traktowany w kontekście budowy tego muru.
Z ludzkiego punktu widzenia nigdy nie przypuszczałam, że mój kraj, który również doświadczył emigracji i szukania azylu, a polska diaspora rozprzestrzeniła się po całym świecie - spotykałam Polaków wszędzie, gdziekolwiek byłam, czy to w RPA, Kanadzie czy gdziekolwiek indziej - nigdy nie przypuszczałam, że będziemy postępować w taki sposób wobec ludzi uciekających przed trudną sytuacją. Więc bardzo trudno mi to zaakceptować.

Przyjechałam tu po raz pierwszy w październiku 2021 roku, więc jestem tu jeszcze nowa. Zaraz na początku to był chyba mój drugi raz w Puszczy Białowieskiej. Byłam tam z kimś ze Stacji Geobotanicznej i mieliśmy zbierać grzyby. Zaparkowałyśmy samochód, który miał warszawskie tablice. Nagle zobaczyłam grupę ludzi, jakieś dziesięć osób uciekających przez las. A za nimi byli żołnierze. I tak się złożyło, że znalazłyśmy się w tym miejscu w tym samym czasie. Przystąpili do nas żołnierze z zasłoniętymi twarzami, z częściowo podniesioną bronią, myśląc, że pomagamy tej grupie uchodźców, która ucieka, tym bardziej, że właśnie tam zaparkowały nasze samochody. Musiałyśmy więc unieść ręce do góry, a potem odprowadzono nas do pojazdu. Pokazałyśmy nasze papiery i wyjaśniłyśmy, że jesteśmy tam po to, aby zbierać grzyby, co prawdopodobnie wtedy brzmiało groteskowo. W połowie października 2021 roku, kiedy było 16 000 prób przekroczenia granicy, my zbierałyśmy grzyby... Żołnierze nas puścili, a gdy później przejeżdżałyśmy naszym samochodem, zobaczyłyśmy, że część tych uciekających osób siedziała na poboczu. Wojsko ich aresztowało. Tam była jedna kobieta z małym dzieckiem i pamiętam, że nawiązałam z nią kontakt wzrokowy. Nigdy nie zapomnę tego momentu, gdy zobaczyłam tę młodą kobietę trzymającą swoje dziecko na poboczu drogi. 

Nie znam tego lasu przed tą sytuacją. Wydaje mi się, że dla osób, które od wielu lat znają ten las, jak mój szef, który jest tu od 30 lat, kontrast jest prawdopodobnie o wiele bardziej zauważalny. Dla mnie, która jestem tutaj dopiero rok, las zawsze był pełen uchodźców. Jednakże, to wcale nie ułatwia sytuacji. - Katarzyna Nowak, naukowiec ze Stacji Geobotanicznej w Białowieży.




Zdjęcie (E.K.): Puszcza Białowieska, 3 stycznia 2023 r
Tekst: Hanna Jarząbek 
    "Stosowanie drutu żyletkowego wzbudza duże...

"Stosowanie drutu żyletkowego wzbudza duże kontrowersje na całym świecie. Wiemy jak śmiertelne zagrożenie stanowi dla zwierząt, ale również dla ludzi. Został nazwany nawet „krwawym sposobem ochrony granic”. Spowodowało to sprzeciw środowiska naukowego oraz organizacji ekologicznych ze względu na duże zagrożenie dla zwierząt, w tym gatunków chronionych, takich jak wilki, rysie, żubry. Zasieki te stały się nie tylko barierą dla migracji zwierząt, ale też śmiertelną pułapką, zwłaszcza że stawiano je również wzdłuż brzegów rzek granicznych. Jako instytutu byliśmy dwukrotnie wzywani do uwięzionego w drucie jelenia i łosia. Zwierzęta bardzo łatwo zaplątują się w ostre elementy drutu żyletkowego, które przecinają skórę, mięśnie, ścięgna, naczynia krwionośne. Próbując się uwolnić zwierzę się szarpie co potęguje okaleczenia. Zwierzę ginie w męczarniach." - Rafał Kowalczyk, były dyrektor Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży






Zdjęcie (E.K.): Rafał Kowalczyk w Puszczy Białowieskiej, 16 luty 2023 r.
Zdjęcie poniżej (H.J.): Ogrodzenie antymigracyjne, Krynki, 26 październik 2022
 r.

Hanna Jarzabek - Photography & Documentary Storytelling

Documentary photographer and Multimedia Storyteller specialized in projects addressing discrimination and societal dysfunctions, with accent on Europe.
Website via Visura

Hanna Jarzabek - Photography & Documentary Storytelling is integrated to:
Visura site builder, a tool to grow your photography business
Visura's network for visual storytellers and journalists
A photography & film archive by Visura
Photography grants, open calls, and contests
A newsfeed for visual storytellers